Zespół Szkolno Przedszkolny W Maniewie

Czy tylko ja uważam, że Maniewo to w ogóle brzmi jak kraina z jakiejś baśni? Serio, jakby Tolkien przeniósł się na chwilę do Wielkopolski. A w tej baśniowej krainie... Zespół Szkolno Przedszkolny!
Ach, te szkolne wspomnienia...
Wszyscy mamy jakieś wspomnienia ze szkoły. Jedni lepsze, inni... powiedzmy, że mogłyby być lepsze. Ja na przykład pamiętam, jak raz na przerwie próbowaliśmy zbudować rakietę z kartonów po mleku. Skończyło się tym, że pani woźna nas przegoniła z krzykiem. Ale to były czasy!
Przedszkolne dramaty
A przedszkole? Kto nie pamięta traumy oddawania ukochanego pluszaka do szatni? Albo walki o idealną foremkę w piaskownicy? Tam się kształtowały nasze charaktery! I umiejętność negocjacji, co prawda często kończąca się płaczem, ale zawsze coś.
No i te przedstawienia... Ktoś pamięta, jak był Mikołajem z waty na brodzie, a zamiast prezentów rozdawał cukierki z okruszkami? Wszyscy śpiewali fałszywie kolędy, a rodzice robili zdjęcia z uśmiechem na twarzy. Magia!
Zespół Szkolno Przedszkolny w Maniewie... Sama nazwa brzmi tak... oficjalnie. Ale jestem przekonana, że kryje w sobie mnóstwo takich właśnie historyjek. Historii o pierwszych przyjaźniach, pierwszych sukcesach i pierwszych porażkach.
Czy tylko ja uważam, że szkolne przedstawienia to szczyt absurdu i jednocześnie najlepsza rozrywka? Serio, te kostiumy, te teksty... Czasem mam wrażenie, że reżyserują je dzieci, a nie dorośli. Ale o to chyba chodzi, prawda? Żeby było zabawnie i trochę kiczowato.
Nauczyciele – ciche bohatery?
Oczywiście, nie można zapomnieć o nauczycielach. Niektórzy byli jak z bajki – cierpliwi, wyrozumiali i pełni pasji. Inni... no cóż, powiedzmy, że mieli swoje metody. Ale wszyscy, bez wyjątku, wkładali w swoją pracę całe serce. Nawet ten pan od matematyki, który straszył nas tabliczką mnożenia. W głębi duszy na pewno był dobrym człowiekiem.
Kto pamięta szkolne wycieczki?
A wycieczki szkolne? Autobus pełen rozwrzeszczanych dzieciaków, kanapki z serem i ogórkiem, i ten niepowtarzalny zapach... To były wyprawy! Nieważne, czy jechaliśmy do muzeum, czy do parku linowego – zawsze działo się coś ciekawego. Albo przynajmniej śmiesznego.
No i ten konkurs na najgłośniejszą grupę w autokarze... Zazwyczaj wygrywała klasa Pani Kasi. Legenda głosi, że do dziś krążą o tym opowieści w Maniewie.
Więc tak sobie myślę... Może ten Zespół Szkolno Przedszkolny w Maniewie to wcale nie jest tylko budynek z salami i tablicami. Może to wehikuł czasu? Wehikuł, który przenosi nas do beztroskich lat dzieciństwa. Lat, kiedy jedynym zmartwieniem było to, czy starczy cukierków na całą przerwę.
Czy tylko ja uważam, że powrót do tamtych lat to najlepszy sposób na poprawę humoru? Serio, wystarczy sobie przypomnieć te wszystkie głupoty, które się wyczyniało... I od razu człowiekowi robi się lżej na sercu. A szczególnie, jeśli te głupoty działy się właśnie w Maniewie!






