Wzory Z Fizyki Klasa 1 I 2 Gimnazjum

Pamiętacie fizykę w gimnazjum? Klasa 1 i 2? No właśnie… Ja też tak średnio. Ale te wzory! O Jezu, wzory!
Wzory na fizyce to był taki... specyficzny rodzaj tortury. Trochę jak wchodzenie po schodach w bardzo obcisłych spodniach. Niby idziesz do przodu, ale czujesz, że coś jest nie tak.
Te wszystkie magiczne literki
v, s, t… Co one właściwie znaczyły? Prędkość? Droga? Czas? Brzmi znajomo, prawda? Pamiętam, jak wkuwałem te definicje na pamięć. A potem na sprawdzianie... czarna magia! Nagle okazywało się, że s to jednak nie droga, tylko coś zupełnie innego! Albo może po prostu zapomniałem?
Moja (nie)ulubiona prędkość
Prędkość to chyba najpopularniejszy wzór z tego okresu. v = s/t
. Brzmi prosto, ale... czy to ja jestem dziwny, czy te zadania zawsze były tak skonstruowane, żeby nic nie było oczywiste? "Pociąg rusza z punktu A o godzinie...". Strasznie nie lubię pociągów. Zawsze gdzieś jadą, zawsze się spóźniają i zawsze trzeba obliczać ich prędkość!
Unpopular opinion: Uważam, że prędkość można mierzyć "na oko". Po co te wszystkie obliczenia? Skoro widać, że pociąg jedzie szybko, to jedzie szybko. Koniec tematu.
Siła, masa i przyspieszenie. O matko!
A co powiecie na F = ma? Czyli siła równa się masa razy przyspieszenie. Super. Tylko co to ma do mojego życia? Serio, do tej pory nie wiem. Czy to znaczy, że jak mam dużą masę, to łatwiej mi kogoś popchnąć? Czy może, że szybciej upadnę? Ech, pytania bez odpowiedzi...
"Wzory z fizyki to jak przepis na ciasto, którego nikt nie potrafi upiec."
Zauważyłem, że w zadaniach z fizyki zawsze występowały jakieś dziwne warunki. "Pomijamy opór powietrza". No dobra, ale w realnym życiu opór powietrza istnieje! To trochę tak, jakby kucharz kazał pomijać sól w zupie. Bez sensu!
A te jednostki! Metry na sekundę kwadratową? Dżule? Njutony? Kto to wymyślił? Chyba jakiś fizyk, który chciał namieszać w głowach uczniom.
Wiecie, co jest najgorsze? Że mimo tego całego wkuwania i niezrozumienia, i tak większość z tych wzorów zapomniałem. Może dlatego, że nigdy ich nie używałem w praktyce? Albo po prostu mam słabą pamięć. W każdym razie, jeśli ktoś mnie zapyta o wzór na prędkość, to odpowiem: "Szybko!". I to wystarczy, prawda?
Podsumowując: Fizyka w gimnazjum to było... doświadczenie. Trochę bolesne, trochę zabawne, ale na pewno niezapomniane. A te wzory? No cóż, żyją własnym życiem. Może gdzieś tam, w jakimś równoległym wszechświecie, faktycznie się przydają. Ale u mnie? Raczej nie.
A Wy? Jak wspominacie wzory z fizyki z gimnazjum? Podzielcie się swoimi historiami! Może razem dojdziemy do wniosku, że to wszystko było spiskiem nauczycieli...





