Wina I Kara W Balladach Mickiewicza

Okej, przyznaję się bez bicia – ile razy czytaliście Ballady i romanse Adama Mickiewicza i myśleliście: "No dobra, fajne te rusałki i te jeziora, ale o co w ogóle chodzi z tymi Winą i Karą?!". Spokojnie, nie jesteście sami! Sprawa jest trochę jak z instrukcją do mebli z Ikei – wygląda prosto, a potem siedzisz nad stertą desek i zastanawiasz się, czy przypadkiem nie popełniłeś błędu egzystencjalnego.
Kto tu jest winny?
Zacznijmy od tego, że w romantyzmie nie chodziło o to, żeby wszystko było jasne jak słońce w południe. Wręcz przeciwnie! Im bardziej mgliście i tajemniczo, tym lepiej. Ale postaramy się to rozgryźć.
Wina, moi drodzy, to w Mickiewiczowskim świecie taki ciężar, który dźwigamy. To może być coś, co zrobiliśmy źle, czego żałujemy, albo nawet coś, o co jesteśmy niesłusznie oskarżeni. Wyobraźcie sobie, że obgryzacie paznokcie na widok swojej cioci Heleny, bo na urodzinach zjedliście jej ulubiony torcik bezowy. To jest taka wina, tyle że podniesiona do rangi dramatu!
W balladach Mickiewicza wina często wynika z jakiegoś strasznego grzechu, zdrady, morderstwa, albo – o zgrozo – niezrozumienia piękna natury. Serio! Romantycy brali to na poważnie. I ta wina strasznie ciąży na duszy biednego grzesznika. Nie śpi, nie je, tylko w kółko rozmyśla, co zrobił źle. Trochę jak my przed ważnym egzaminem, tylko razy sto.
Kara nadchodzi!
No i tutaj wchodzi Kara. To jest konsekwencja tej winy. Nie ma zmiłuj! W romantycznym świecie nie ma taryfy ulgowej. Jeżeli nabroiłeś, to musisz ponieść konsekwencje. A konsekwencje, jak to u Mickiewicza, są spektakularne. Utopienie w jeziorze? Proszę bardzo! Zamiana w ptaka? Dlaczego nie! Prześladowanie przez duchy? Standard!
Pomyślcie o tym jak o karmie. Zrobiłeś coś złego – karma wraca. Tylko że u Mickiewicza karma wraca z hukiem, przy akompaniamencie piorunów i jęków umarłych. To nie jest subtelne ostrzeżenie, że może powinieneś następnym razem oddać to miejsce parkingowe. To jest kara, która ma cię zmienić, albo przynajmniej dać przykład innym, żeby nie wpadli na podobny pomysł.
Wina i Kara w akcji
Weźmy taką Lilie. Mąż zginął na wojnie, a żona... no cóż, nie czekała na niego zbyt długo. I co się dzieje? Mąż wraca jako duch i... no właśnie, nie będę spoilerować, ale powiem tylko, że kara jest surowa i zdecydowanie nieprzyjemna.
A Świtezianka? Tam mamy romans młodzieńca ze nimfą wodną. Młodzieniec nie dochowuje wierności (typowe!), a Świtezianka zamienia go w kamień. Ot, kara za złamane obietnice.
Ale czy to wszystko ma sens?
No właśnie! Czasami te kary wydają się trochę... przesadzone. Gość ukradł jabłko – zamiana w drzewo. No ludzie, trochę litości! Ale pamiętajmy, że w romantyzmie chodziło o to, żeby poruszyć wyobraźnię i pokazać, jak potężne mogą być konsekwencje naszych czynów.
Więc następnym razem, kiedy będziecie czytać Ballady i romanse, nie przerażajcie się tymi strasznymi karami. Pomyślcie o tym jak o ostrzeżeniu: lepiej być dobrym i uczciwym, bo inaczej jezioro Świteź może okazać się bliżej, niż myślicie! A poza tym, kto wie, może wtedy zamiast być karany, zostaniesz bohaterem jakiejś romantycznej ballady? Warto spróbować!






