Trójkąty Prostokątne Sprawdzian 2 Gimnazjum

Pamiętacie sprawdziany z matmy w gimnazjum? Brrr... A te o trójkątach prostokątnych? No właśnie. Chyba nie byłem jedyny, którego na samą myśl przechodził dreszcz.
Serio, ile można wałkować Pitagorasa? a2 + b2 = c2. Okej, rozumiem. Ale czy naprawdę musieliśmy to zadanie robić na 20 różnych sposobów? I zawsze z jakimś haczykiem. Nagle a i b stawały się niewiadomymi, a c ukrywało się za kosmiczną nazwą "przeciwprostokątna".
Co było najgorsze?
Dla mnie? Zdecydowanie rysunki. Te niby "realistyczne" zadania, w których trójkąt prostokątny musiał być ukryty w… no, dosłownie we wszystkim! Maszt antenowy, cień rzucany przez drzewo, drabina oparta o ścianę. Wszystko nagle zaczynało się sprowadzać do Pitagorasa! Czy to nie trochę przesada?
I te kąty! 30 stopni, 60 stopni, 45 stopni. I znowu tablice trygonometryczne w ruch. A ja, zamiast myśleć o sinusach i cosinusach, myślałem o tym, co zjem na obiad.
Nieszczęsne zadania tekstowe
Ach, zadania tekstowe... to był prawdziwy koszmar. "Janek postanowił zbudować rampę dla swojego psa. Rampa ma tworzyć z ziemią kąt 30 stopni... bla bla bla". Janek, człowieku, po prostu zbuduj tę rampę! Nie zawracaj mi głowy trygonometrią! Twój pies i tak będzie zadowolony.
Nie rozumiem, dlaczego to wszystko musiało być tak skomplikowane. Czy naprawdę myślicie, że po tym sprawdzianie z trójkątów prostokątnych w drugiej klasie gimnazjum, nagle zacznę w życiu codziennym obliczać długość przeciwprostokątnej budynku? Szczerze? Nigdy tego nie zrobiłem.
Moja niepopularna opinia? Więcej zadań praktycznych, mniej teorii! Nauczmy się używać miarki, poziomic i prostych kątów. Zamiast katować dzieci zadaniami, których nikt nigdy nie wykorzysta poza lekcjami matmy.
Czy ktoś jeszcze miał wrażenie, że te sprawdziany były bardziej testem na stres niż na wiedzę z geometrii?
Pamiętam jeden sprawdzian. Dostałem zadanie, w którym trzeba było obliczyć długość drutu podtrzymującego maszt. Maszt miał wysokość 15 metrów, a kąt nachylenia drutu do ziemi wynosił 60 stopni. Stresowałem się tak bardzo, że zamiast użyć tangensa, zacząłem liczyć na palcach... Skończyło się na tym, że zgadłem. I to dobrze!
Może jestem po prostu leniwy, ale uważam, że powinniśmy uczyć dzieci tego, co naprawdę im się przyda. A skomplikowane obliczenia trójkątów prostokątnych w drugiej klasie gimnazjum... chyba nie należą do tej kategorii.
Ale żeby nie było – jeśli ktoś naprawdę kocha te zadania, szanuję to. Może po prostu nie jestem typem, który lubi grzebać w sinusach i cosinusach o 8 rano w piątek. Ja wolę kawę i spokojne obliczanie rachunku za prąd. I wiecie co? Do tego też czasami przydaje się znajomość trójkątów prostokątnych. Ale na szczęście kalkulator załatwia sprawę.






