Test Na Kartę Rowerową Nowa Era Odpowiedzi

Ach, Test na Kartę Rowerową! Sama myśl o nim wywołuje uśmiech na twarzy, prawda? No, chyba że właśnie go oblewasz. Wtedy to raczej grymas.

Czy ten test to w ogóle ma sens?

Powiedzmy sobie szczerze: ilu z nas, dorosłych rowerzystów, pamięta precyzyjnie wszystkie znaki drogowe? Serio, ręka do góry! Ja tam częściej patrzę, żeby nie wjechać w dziurę, niż analizuję, czy ten trójkąt oznacza ustąpienie pierwszeństwa, czy może zaprasza na herbatkę.

Nie zrozumcie mnie źle, bezpieczeństwo jest ważne! Ale czasami mam wrażenie, że ten test to taki trochę… festiwal wiedzy teoretycznej, a mniej praktycznego zdrowego rozsądku. Co z tego, że dziecko zna na pamięć wszystkie regułki, skoro w panice zapomni, jak zahamować, widząc nagle wybiegającego psa?

"Nowa Era Odpowiedzi" – czy to klucz do sukcesu?

Słyszałem o Nowa Era Odpowiedzi. Podobno tam są wszystkie odpowiedzi. Tylko pytanie, czy to sprawiedliwe? Czy to nie jest tak, jakbyśmy dali dzieciom gotową ściągę na klasówkę? Gdzie tu nauka samodzielnego myślenia i wyciągania wniosków?

Może i brzmię jak zrzęda, ale wydaje mi się, że ważniejsze jest, żeby uczyć dzieci przewidywania zagrożeń, obserwacji otoczenia i odpowiedzialnego zachowania na drodze. No i oczywiście, jak się nie dać potrącić przez zaparkowany samochód, który nagle otworzy drzwi (to akurat przetestowane na własnej skórze!).

Znaki drogowe...

Okej, dobra. Niech będą te znaki. Ale czy naprawdę musimy wkuwać na pamięć, jak wygląda znak "obszar zabudowany"? Przecież to widać gołym okiem! Serio, drzewa, domy, ludzie... chyba nie trzeba magisterki z urbanistyki, żeby to rozpoznać.

No dobra, przyznaję, niektóre znaki są przydatne. Na przykład ten, który informuje o przejeździe rowerowym. Bez niego to dopiero byłoby zamieszanie! Ale czy musimy umieć na pamięć wszystkie kolory świateł na sygnalizacji rowerowej? No błagam! Zielone – jedziesz, czerwone – stoisz. To chyba nawet papuga by załapała.

A co z praktyką? Dlaczego większość testów na kartę rowerową nie obejmuje sprawdzenia umiejętności jazdy? Przecież to trochę tak, jakby zdawać egzamin na prawo jazdy tylko z teorii, a potem wsiąść do samochodu po raz pierwszy w życiu. Trochę strach, nie?

Moja (trochę) niepopularna opinia

Uważam, że zamiast skupiać się na suchym wkuwaniu przepisów, powinniśmy uczyć dzieci zdrowego rozsądku na drodze. Uczyć je, jak być widocznym, jak przewidywać ruchy innych uczestników ruchu i jak unikać niebezpiecznych sytuacji. I może zamiast testu z Nowa Era Odpowiedzi, zorganizować fajny rajd rowerowy z zadaniami praktycznymi? No co, to chyba lepsze, niż siedzenie nad książką, prawda?

Wiem, wiem, zaraz podniosą się głosy, że to nieodpowiedzialne i że tak się nie da. Ale hej, może warto spróbować? Może zamiast kolejnego pokolenia znających przepisy na pamięć, ale bojących się wyjechać na drogę, wychowamy pokolenie rowerzystów, którzy jeżdżą bezpiecznie, pewnie i z uśmiechem na twarzy?

Aha, i jeszcze jedno: czy ktoś wie, co właściwie oznacza ten znak z przekreślonym rowerem? Bo ja zawsze zapominam...