Streszczenie Lektury Stary Człowiek I Morze

Hej! Słuchajcie, jeśli kiedykolwiek czuliście, że wszystko sprzysięgło się przeciwko Wam, a życie rzuca Wam kłody pod nogi… no, to posłuchajcie o Starym Człowieku i Morzu. Gwarantuję, poczujecie się lepiej! To taka opowieść o gościu, którego pech chciał uczynić legendą.
Santiago, czyli Rybak-Nieszczęśnik
Wyobraźcie sobie, jest sobie Santiago. Stary rybak, taki prawdziwy morski wilk… tyle, że w wersji totalnie przegranej. Serio, 84 dni bez ryby! To tak, jakbyście przez prawie trzy miesiące próbowali upiec ciasto i za każdym razem wychodziłby zakalec. Albo, nie wiem, non stop przegrywali w Lotto. Po prostu masakra. Wszyscy się z niego śmieją, no może poza młodym chłopcem, Manolinem, który w niego wierzy i mu pomaga. Manolin to taki promyczek nadziei w tym oceanie beznadziei, trochę jak Wasz pies, który zawsze cieszy się na Wasz widok, nawet po najgorszym dniu.
Wyruszamy na Przejażdżkę… dosłownie!
Ale Santiago się nie poddaje! Mówi: "Dosyć tego dobrego!" i wypływa daleko, daleko w morze. Tam, gdzie (podobno) pływają najgrubsze ryby. No i bingo! Zaczepia się gigantyczny marlin. No, nie gigantyczny, ON GI-GAN-TYCZNY! Jak stodoła, a może i większy! Pomyślcie, ciągniecie za sobą autobus! I zaczyna się… walka. Nie, nie taka zwykła. To jest epicka bitwa człowieka z naturą.
"Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać." - Takie motto na lodówkę, prawda?
Santiago przez kilka dni holuje tego Marlina. Jest zmęczony, głodny, obolały, słońce go przypieka… Ale walczy! Rozmawia z rybą, w myślach, oczywiście. Trochę mu współczuje, trochę podziwia. To trochę jak kłótnia z Wi-Fi, niby chcesz je zabić, ale w głębi duszy wiesz, że bez niego nie przetrwasz. W końcu... bingo! Marlin jest jego!
Rekiny… Koszmar Każdego Rybaka!
Santiago jest przeszczęśliwy! W końcu udowodnił, że jeszcze potrafi! Że jest mistrzem! Że 84 dni bez ryby to był tylko... pech! Mocuje tego Marlina do łódki i wraca do domu. Ale… no właśnie, zawsze musi być jakieś "ale". Pojawiają się rekiny! I to nie takie małe, grzeczne rekiny, tylko takie krwiożercze bestie, które mają ochotę na darmowy obiad! I jeden po drugim, atakują Marlina! Santiago walczy, jak lew! Zabija je wiosłem, nożem, czymkolwiek ma pod ręką! Ale rekiny są nieubłagane. Zjadają Marlina kawałek po kawałku.
Jak to mówią, pech chodzi po ludziach. Santiago jest tego chodzącym dowodem.
Powrót do Przystani… i Co Dalej?
Kiedy Santiago dociera do brzegu, z Marlina zostaje… szkielet. Tak, dobrze słyszycie. Szkielet! Wszyscy go podziwiają, bo wiedzą, że złowił gigantyczną rybę, ale jednocześnie jest to gorzka pigułka. Wygrał, ale tak naprawdę przegrał. Udało mu się osiągnąć cel, ale stracił wszystko po drodze. Brzmi znajomo, prawda? Trochę jak maraton, w którym biegniesz przez 42 kilometry, a na mecie okazuje się, że zgubiłeś portfel i klucze.
Ale wiecie co? Santiago śpi spokojnie. Bo wie, że dał z siebie wszystko. I to jest najważniejsze. A Manolin znów mu pomaga. I wiesz, może następnego dnia popłyną razem. I złowią jeszcze większego Marlina. Albo i nie. Ale będą próbować. Bo o to właśnie chodzi, żeby się nie poddawać! Więc następnym razem, gdy dopadnie Was chandryczny poniedziałek, pamiętajcie o Santiago! I ruszajcie na swój własny, mały ocean wyzwań!







