Sprawdziany Historia Klasa 5 Nowa Era

Dobra, przyznaję się. Mam pewną… teorię. Trochę kontrowersyjną. Może nawet heretycką. Dotyczy ona sprawdzianów z historii w piątej klasie. Konkretnie: Sprawdziany Historia Klasa 5 Nowa Era. Słyszeliście to echo w oddali? To śmiech nauczycieli historii.
Zacznijmy od początku: Piąta klasa i historia?
Pamiętacie piątą klasę? Ja pamiętam głównie wymiany karteczek w ławce, próby nieumiejętnego rysowania graffiti na plecakach kolegów i dramatyczne poszukiwania gumki do ścierania. Historia była gdzieś tam, na dalekim planie. Piramidy? Faraonowie? Rzym? Brzmiało jak science fiction. A potem nagle – BAM! – sprawdzian. Nowa Era. Pełen dat i nazwisk, które brzmią jak zaklęcia.
Te daty! O mój Boże, te daty!
No właśnie. Daty. Czy naprawdę musimy wiedzieć, kiedy dokładnie Juliusz Cezar wypił ostatnią szklankę wody przed przekroczeniem Rubikonu? Serio? Czy fakt, że wiemy, że to było w 49 p.n.e., czyni nas lepszymi ludźmi? Czy nagle stajemy się bardziej mądrzy i rozważni? Ja myślę, że nie. Ja myślę, że to po prostu zapycha nam głowy informacjami, które zapomnimy w drodze do domu.
Moja unpopular opinion: Może by tak skupić się na historiach, a nie na datach? Na tym, jak ludzie żyli, co czuli, co ich motywowało? To by było o wiele ciekawsze, prawda?
Bohaterowie i złoczyńcy, czyli uproszczenia historii
I ta czarno-biała wizja historii! Król Bolesław Chrobry – superbohater! Król Stefan Batory – jeszcze większy superbohater! A kto był "złym"? No właśnie, zapomniałem. Bo liczy się tylko to, że oni byli królami i robili "dobre rzeczy" (cokolwiek to znaczy w perspektywie piątoklasisty). A gdzie niuanse? Gdzie odcienie szarości? Przecież nikt nie jest idealny, nawet królowie. Zwłaszcza królowie!
Pamiętam, jak na sprawdzianie z historii, myliłem Kazimierza Wielkiego z Kazimierzem Odnowicielem. Czy to zaważyło na moim życiu? Czy to wpłynęło na moje późniejsze wybory? Nie. Po prostu dostałem gorszą ocenę. A potem poszedłem na lody. I świat się nie zawalił.
Może trochę przesadzam... Ale...
Okej, okej, wiem, że przesadzam. Historia jest ważna. Uczy nas o przeszłości, kształtuje naszą tożsamość, bla, bla, bla… Ale czy te sprawdziany w piątej klasie – zwłaszcza te z Nowej Ery, które pamiętam z czasów, gdy moja młodsza siostra męczyła się nad książkami – naprawdę są skuteczne? Czy one rozbudzają pasję do historii? Czy one sprawiają, że dzieciaki chcą dowiedzieć się więcej? Obawiam się, że nie. Obawiam się, że one sprawiają, że dzieciaki chcą, żeby to wszystko się skończyło. Jak najszybciej.
Może by tak zamiast odpytywania z dat i nazwisk, zorganizować wycieczkę do muzeum? Albo obejrzeć film historyczny? Albo po prostu porozmawiać o tym, co naprawdę fascynujące w przeszłości? Może wtedy historia przestałaby być nudnym przedmiotem, a stała się fascynującą przygodą. I może wtedy sprawdziany z historii w piątej klasie przestałyby być koszmarem.
A może po prostu dajmy im spokój z tymi sprawdzianami w piątej klasie. Przynajmniej na chwilę. Może to wystarczy. W końcu mają jeszcze całe życie na naukę o przeszłości. I na pisanie sprawdzianów. Dużo, dużo sprawdzianów.





