Sprawa Polska Na Początku I Wojny światowej

Polska na początku I Wojny Światowej? Cóż, powiedzmy sobie szczerze: mieliśmy niezły bałagan. Serio. Trzy wielkie mocarstwa - Rosja, Niemcy i Austro-Węgry - rozszarpywały nasz kraj jak pizzę na imprezie, na którą nikt nie przyniósł noża.
Wielka Gra Mocarstw... z Polską w Roli Piłki
Każdy obiecywał złote góry, byle tylko Polacy poszli walczyć po ich stronie. Rosja krzyczała: "Bracia Słowianie! Pomóżcie nam pokonać Niemców, a damy wam autonomię!". Niemcy i Austro-Węgry nie byli gorsi: "Walczcie z Rosją, a zobaczycie! Będzie Królestwo Polskie! No, może... Kiedyś... Jak wygramy... I jak będziemy mieli dobry humor."
I tu pojawia się moja kontrowersyjna opinia: Może, po prostu MOŻE, powinniśmy byli zorganizować wielki piknik i olać ich wszystkich? Wyobraźcie sobie: zamiast okopów, kiełbaski z grilla. Zamiast granatów, petardy na sylwestra. Może wtedy sami by się pokłócili i zapomnieli o nas? Ryzykowna strategia, wiem, ale przynajmniej nikt by nie musiał umierać za obietnice, które i tak pewnie były nic nie warte.
Piłsudski w Akcji (z Małym Zastrzeżeniem)
No dobra, wiem, Józef Piłsudski miał swoją wizję. Chciał walczyć u boku Austro-Węgier, żeby potem, jak już Rosja dostanie w kość, wystąpić z nimi i ogłosić niepodległość. Plan miał jedną drobną wadę: ZALEŻAŁ OD DOBREJ WOLI AUSTRO-WĘGIER. To jak liczyć na to, że kot sąsiada przestanie w nocy miauczeć pod oknem. Teoretycznie możliwe, ale szanse marne.
Nie zrozumcie mnie źle, szanuję Marszałka Piłsudskiego. Ale czasem myślę, że mógłby zadzwonić do wróżki i zapytać o radę. Może by mu powiedziała: "Panie Józefie, proszę nie ufać nikomu, kto nosi cesarską koronę."
A Co z Romanem Dmowskim?
A Roman Dmowski? On z kolei stawiał na Rosję. Też miał swoje argumenty, że tylko z Rosją możemy coś ugrać. No, powiedzmy sobie szczerze, też nie wyszło idealnie. Historia pokazała, że ufanie Rosji to jak pożyczanie pieniędzy koledze, który twierdzi, że "na pewno odda w przyszłym tygodniu."
Więc, podsumowując: Mieliśmy dwóch wielkich przywódców, obaj mieli swoje pomysły, obaj się pomylili. To jak wybierać między pizzą z ananasem a pizzą z brokułami. Niby pizza, ale jakoś tak... niedobrze.
Finalnie, odzyskanie niepodległości w 1918 roku to bardziej efekt splotu szczęśliwych okoliczności niż genialnej strategii. Trochę jak wygrana w totolotka: niby grałeś, ale tak naprawdę to czysty fart.
Morał? Może czasem lepiej zorganizować ten piknik. Przynajmniej nikt nie będzie miał do nas pretensji, że wybraliśmy złą stronę konfliktu. I kto wie, może sami byśmy doczekali niepodległości, pijąc lemoniadę w cieniu drzewa.
No dobra, dobra, żartowałem. Trochę. Ale pomyślcie o tym.







