Sophie B Hawkins Damn I Wish I Was Your Lover

No dobra, przyznaję się bez bicia. Mam pewną… no, powiedzmy, kontrowersyjną opinię na temat piosenki, którą prawdopodobnie wszyscy znają. Mówię o "Damn I Wish I Was Your Lover" Sophie B. Hawkins. Tak, o tej.

Zanim zaczniecie rzucać we mnie pomidorami (albo płytami winylowymi z lat 90.), posłuchajcie. Nie twierdzę, że to zła piosenka. Absolutnie nie! Ma w sobie coś chwytliwego, ten saksofon, ten głos… wszystko to tworzy klimat. Ale… no właśnie, ale.

Czy tylko ja uważam, że to trochę… creepy?

Serio, posłuchajcie uważnie tekstu. Sophie śpiewa o tym, jak bardzo chciałaby być czyjąś kochanką. Okej, rozumiem. Miłość, pożądanie, te sprawy. Ale ta determinacja! To prawie… stalking level: beginner. Wyobraźcie sobie, że ktoś tak śpiewa do Was. “Cholera, żałuję, że nie jestem Twoim kochankiem. Chcę być wszystkim, czego potrzebujesz.” Brzmi romantycznie? Czy raczej jak wstęp do filmu grozy?

Nie zrozumcie mnie źle, szanuję Sophie B. Hawkins. To świetna artystka i ma inne fantastyczne utwory. Ale akurat ta piosenka… no, nie wiem. Zawsze czułam się trochę niezręcznie, słuchając jej.

Może to tylko ja, wrażliwiec?

Możliwe, że jestem przewrażliwiona. Może to tylko kwestia interpretacji. Może w latach 90. to było super romantyczne i nikt nie widział w tym nic dziwnego. Ale dzisiaj, w dobie #metoo i świadomości granic, ta piosenka brzmi… inaczej.

Albo może po prostu zazdroszczę jej talentu i charyzmy? Kto wie! W każdym razie, zawsze kiedy słyszę tę piosenkę w radiu, mam ochotę się schować pod kocem i udawać, że to nie ja.

I wiecie co? Mam wrażenie, że nie jestem sama. Przecież każdy z nas ma taką piosenkę, która, obiektywnie, jest całkiem niezła, ale z jakiegoś powodu nas irytuje. Albo wywołuje dziwne dreszcze.

"Damn I wish I was your lover" - śpiewa Sophie.

Może przesadzam? Może powinnam po prostu przestać analizować teksty piosenek i cieszyć się muzyką? Pewnie tak. Ale gdzie wtedy byłaby cała zabawa?

Pamiętajcie, to tylko moje skromne zdanie. Nie bijcie za mocno! A teraz idę posłuchać czegoś mniej… zobowiązującego. Może jakiś stary dobry rock and roll? Bez zbędnych deklaracji i potencjalnego stalkingu w tle.

A Wy, co o tym myślicie? Czy "Damn I Wish I Was Your Lover" to romantyczny hit, czy creepy hymn pożądania? Dajcie znać w komentarzach! (Ale proszę, bez hejtu na Sophie. Ona jest super, to tylko ta jedna piosenka…).