Restauracja Cztery Pory Roku Dąbrowa Górnicza

Restauracja Cztery Pory Roku w Dąbrowie Górniczej. Brzmi dostojnie, prawda? Trochę jak tytuł epickiego poematu. Albo instrukcja obsługi nowej pralki. No dobra, może trochę przesadzam.

Kiedy nazwa zobowiązuje (chyba)

Słysząc "Cztery Pory Roku", od razu wyobrażam sobie menu, które zmienia się co trzy miesiące. Świeże szparagi wiosną, soczyste pomidory latem, dynia jesienią, i kapusta kiszona zimą. Taki kulinarny rollercoaster dopasowany do kalendarza. A rzeczywistość? No cóż...

Nie zrozumcie mnie źle! Cztery Pory Roku to solidna restauracja. Jedzenie jest smaczne, porcje spore, obsługa miła. Ale powiedzmy sobie szczerze - czy menu krzyczy "sezonowość"? Czy widzieliście tam kiedyś bitwę szparagów o palmę pierwszeństwa z rabarbarem? No właśnie.

Moja (być może) kontrowersyjna opinia

Może i jestem dziwny, ale uważam, że nazwa zobowiązuje! Skoro nazywasz się Cztery Pory Roku, to nie możesz serwować schabowego przez cały rok! No dobra, możesz. Ale wtedy trochę tracisz wiarygodność w moich oczach. To tak, jakby pizzeria nazywała się "Włoska Przygoda", a w menu była tylko pizza hawajska. Niby pizza, niby włoska, ale... no właśnie. Coś tu nie gra.

Z drugiej strony, kto powiedział, że restauracja musi spełniać moje wygórowane oczekiwania? Może po prostu mają dobry schabowy i tyle. I to jest OK! Ale w głębi duszy, gdzieś tam, w zakamarkach mojego kulinarnego ja, marzę o tym, żeby Cztery Pory Roku odważniej podeszły do tematu sezonowości.

Wyobraźcie sobie - wiosenne risotto z zielonym groszkiem i miętą. Letni chłodnik z botwinką i koperkiem. Jesienne placki z dyni. Zimowy bigos, który smakuje jak wspomnienie dzieciństwa. Ach, rozmarzyłem się.

Schabowy królem (i królową)

No dobra, wracając na ziemię. Wiem, wiem, schabowy to klasyk. Wiem, że 80% gości przychodzi tam właśnie na niego. I nie mam z tym problemu! Wręcz przeciwnie. Szanuję klasykę. Ale odrobina szaleństwa nikomu nie zaszkodziła! Trochę lokalnego twistu, trochę świeżości, trochę... pór roku!

Może Cztery Pory Roku po prostu boją się zaryzykować? Boją się, że goście nie zrozumieją, że krzywo spojrzą na zupę krem z pieczonej marchewki? Może mają rację. Może Dąbrowa Górnicza to bastion schabowego, a ja jestem tylko szalonym marzycielem, który tęskni za zielonym groszkiem. Ale wiecie co? Nawet jeśli tak jest, to i tak uważam, że warto spróbować!

Bo dobra restauracja to nie tylko smaczne jedzenie. To też atmosfera, to też pomysł, to też... no właśnie, to też odrobina magii. A magia dzieje się wtedy, kiedy przekraczamy granice tego, co znane i bezpieczne. Kiedy eksperymentujemy, kiedy zaskakujemy, kiedy... świętujemy cztery pory roku!

Więc co, Cztery Pory Roku? Podejmujecie wyzwanie? A może po prostu zostanę przy schabowym? Sam już nie wiem. Wiem tylko, że w Dąbrowie Górniczej jest fajna restauracja, która ma fajną nazwę, i którą lubię. Nawet jeśli nie serwuje mi risotto z pokrzywy.