Przeczytaj Tekst Biblijny łk 10 30 37

Łk 10:30-37. O, przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Znamy, prawda? Bandyci, pobity człowiek, kapłan i Lewita, którzy przechodzą obok, Samarytanin, który pomaga. Moralność jasna jak słońce: bądź dobry, pomagaj bliźniemu! Ale... mam pewne przemyślenia. Może trochę... niepopularne.
Kto tu naprawdę wygrywa?
Powiem wam coś. Czy ja jeden myślę, że ten gość pobity przez bandytów, to jednak trochę... pechowiec? Rozumiem, napadnięty, ofiara, współczucie. Ale serio? Co on robił w takim miejscu? Oczywiście, to nie jego wina, że go napadli. Ale czy nie mógł wybrać bezpieczniejszej trasy? Wiem, brzmi to okrutnie, ale trochę jak w tych memach: "Life hack: unikaj problemów."
Kapłan i Lewita: Może mieli ważne sprawy?
Okej, rozumiem oburzenie. Kapłan i Lewita! Powinni być wzorem! No właśnie... powinni. Ale zastanówmy się. Może ten kapłan spieszył się na ważne nabożeństwo? Może Lewita miał umówione spotkanie, od którego zależało życie (metaforycznie, oczywiście) jego rodziny? Może po prostu bali się bandytów? Nie mówię, że to usprawiedliwia ich brak reakcji, ale hej, życie bywa skomplikowane.
Zawsze mnie zastanawiało, czy Kapłan i Lewita po przejściu dalej nie zaczęli się gryźć, że nie pomogli? Może strasznie tego żałowali? A może bali się, że to jakaś pułapka? Zbyt wiele pytań, a za mało odpowiedzi!
Samarytanin: Bohater czy... ryzykant?
No i wchodzi on. Samarytanin. Bohater. Symbol miłosierdzia. Pełna zgoda. Ale... czy nikt nie pomyślał, że on też zaryzykował? Samotna podróż, potencjalni bandyci w okolicy, a on się zatrzymuje, żeby pomóc obcemu. Podziwiam. Naprawdę. Ale ja bym się bał. Nie ukrywam. Czy jestem okropny?
Czy Samarytanin miał ubezpieczenie podróżne? Mam nadzieję, że tak. Bo rachunek od oberży na pewno był spory. I kto mu to zwrócił? No właśnie... znowu pytania bez odpowiedzi. Myślę, że powinien założyć zbiórkę na Patronite. Zasłużył.
Może unpopular opinion, ale trochę rozumiem wszystkich w tej historii. Bandytów pomijał, wiadomo. Ale reszta... wszyscy mieli swoje powody. Może nie zawsze słuszne, ale powody. Życie to nie bajka z czarno-białymi charakterami.
A ten pobity... następnym razem niech jedzie autobusem. Albo Uberem. Albo niech weźmie ze sobą kogoś do obstawy. Serio.
Może najważniejsze to, żebyśmy byli jak Samarytanin. Ale pamiętajmy, że on też miał odwagę, zasoby i... dużo szczęścia.
Podsumowując: kochajmy bliźniego swego jak siebie samego, ale nie zapominajmy o zdrowym rozsądku. I o ubezpieczeniu podróżnym. Nigdy nie wiadomo, kiedy się przyda. Łk 10:30-37 daje do myślenia. Bardzo do myślenia.







