Podręcznik Do Języka Polskiego Klasa 5

Pamiętacie? Klasa 5. Podręcznik do języka polskiego. Sama myśl o nim wywołuje dreszcze. I nie, nie są to dreszcze zachwytu, żeby była jasność.
Jasne, niby wszystko fajnie. Bajki, opowiadania, wierszyki. Ale czy naprawdę ktoś *rozumiał* sens metafory w wierszu o smutnym ziemniaku? Serio pytam. Bo ja do dzisiaj mam z tym problem.
O, te lektury...
Lektury. Słowo, które budziło więcej grozy niż "sprawdzian z matmy". "Akademia Pana Kleksa"? Spoko, ale czy naprawdę musieliśmy rozkładać każdą scenę na atomy? Analiza "na głębokiego" to była prawdziwa tortura. A kto pamięta kartkówki z treści?! To był istny koszmar!
I nie zrozumcie mnie źle, sam pomysł pana Kleksa był super. Ale po dwóch tygodniach roztrząsania symboliki guzików na jego surducie, miałem go serdecznie dość. Sorry, panie Ambroży, ale mam swoje granice.
Gramatyka, ach gramatyka...
A gramatyka? Rzeczowniki, przymiotniki, przysłówki… Brzmi jak zaklęcie, prawda? Niby wszystko logiczne, niby proste, ale jak przychodziło do ćwiczeń… No właśnie. Powstawał chaos. I nagle okazywało się, że jednak nie wiem, co to ten dopełniacz. I dlaczego on w ogóle istnieje?!
Pamiętam, jak raz pomyliłem formę czasownika. Cała klasa się śmiała. Do dzisiaj czuję ten wstyd. Dzięki, "Podręczniku Do Języka Polskiego Klasa 5"!
I te dyktanda! Brzmiące podejrzanie podobnie do tortur z dawnych wieków. "Ż" czy "rz"? "U" czy "ó"? "H" czy "ch"? To były pytania egzystencjalne! Pamiętam, jak raz napisałem "huba" przez "ch". Pani od polskiego patrzyła na mnie, jakbym co najmniej obraził jej rodzinę.
Unpopular opinion alert!
Mam wrażenie, że połowę tego, co "trzeba" było wiedzieć z tego podręcznika, zapomniałem zaraz po zakończeniu roku szkolnego. I wiesz co? Nic się nie stało! Nadal piszę (chyba) poprawnie, czytam książki i rozumiem żarty. Może jednak nie wszystko stracone?
Może ten podręcznik był po prostu... zbyt trudny? Może zamiast analizowania wierszy o smutnych ziemniakach, powinniśmy po prostu czytać fajne książki? Może zamiast kucia gramatyki na pamięć, powinniśmy po prostu pisać i mówić?
Wiem, to heretyckie myśli. Zaraz mnie zlinczują nauczyciele polskiego. Ale co tam. Musiałem to z siebie wyrzucić. Ten *podręcznik* prześladuje mnie do dziś!
Tak więc, wszystkim absolwentom 5 klasy podstawówki: przetrwaliśmy to! Jesteśmy silniejsi! I możemy teraz śmiać się z tych wszystkich koszmarnych zadań. No, chyba że ktoś naprawdę lubił analizować te wiersze. Wtedy... cóż, szanuję to. Ale nadal nie rozumiem.
A teraz idę sprawdzić, czy przypadkiem nie czeka na mnie kartkówka z "Akademii Pana Kleksa". Never again!





