Pierwsza Strona Zeszytu Do Angielskiego

Pamiętasz tę stronę? Oj, pamiętasz!
Pierwsza strona zeszytu do angielskiego. Samo brzmienie tych słów przywołuje lawinę wspomnień, prawda? To jak wejście do wehikułu czasu, ustawionego na szkolne lata, na te lekcje, które... cóż, bywały różne.
Zazwyczaj zaczynało się niewinnie. Imię i nazwisko, starannie wypisane najlepszym długopisem. Klasa, rok szkolny… Niby nic wielkiego, a jednak. Ta strona była obietnicą. Obietnicą nowych słówek, gramatycznych potyczek i… może, po cichu, obietnicą nauczenia się wreszcie tego, jak poprawnie zamówić kawę w Londynie (bez niepotrzebnego stresu).
Kreatywność w natarciu!
Ale spójrzmy prawdzie w oczy: pierwsza strona zeszytu do angielskiego rzadko kiedy pozostawała nieskazitelnie czysta. Zaczynało się od niewinnych bazgrołów. Mała gwiazdka tu, kwiatek tam… A potem? Potem działy się cuda! Niektórzy zamieniali tę stronę w prawdziwe arcydzieło. Komiksy o przygodach Super English Man, portrety ulubionych nauczycieli (oczywiście, z przymrużeniem oka!), cytaty z piosenek… Wszystko, co tylko dało się upchnąć między linijkami.
Zdarzało się, że na pierwszej stronie lądowały naklejki. Te z gumy do żucia, te z chipsów… Te, które jakimś cudem przetrwały próbę czasu i znalazły swoje nowe, honorowe miejsce. Pamiętacie te okropne, plastikowe naklejki z dinozaurami? One też tam były. Z jakiegoś dziwnego powodu.
"Pierwsza strona zeszytu to trochę jak pierwsze wrażenie. Chcesz wypaść jak najlepiej, ale wiesz, że i tak coś spaprasz." - wspomina Kasia, dziś nauczycielka angielskiego.
Sekretne wiadomości i zakazane rysunki
Ile sekretnych wiadomości zostało ukrytych na pierwszej stronie zeszytu? Ile razy, podczas nudnej lekcji, wymienialiście się krótkimi notatkami z przyjaciółmi, ukrytymi pod rzędem słówek do zapamiętania? A zakazane rysunki? Te, które powstawały ukradkiem, pod stołem, a potem lądowały na pierwszej stronie, bo… cóż, nie było innego miejsca!
Dla niektórych, pierwsza strona zeszytu do angielskiego była miejscem zemsty. Jeśli nauczyciel był szczególnie wymagający, jego imię i nazwisko (lub pseudonim) pojawiało się tam w towarzystwie rysunków demonów i znaków zapytania. Oczywiście, wszystko robione było z najwyższą starannością, żeby nikt nie zauważył! To była cicha rewolucja, bunt przeciwko nudnej gramatyce i trudnym słówkom.
A może pamiętacie te próby kaligrafii? Staranne, perfekcyjne litery, które miały pokazać, jak bardzo jesteście przykładnymi uczniami. A potem, po dwóch słowach, okazywało się, że jednak piszecie jak kura pazurem. Ale próby były, liczą się chęci!
Dziś, przeglądając stare zeszyty, uśmiechamy się na widok tych wszystkich bazgrołów, sekretnych wiadomości i nieudanych prób kaligrafii. To dowód na to, że nauka angielskiego, choć czasami trudna, była też źródłem zabawy, kreatywności i… wspomnień. A pierwsza strona zeszytu? To brama do tego świata. Świat, w którym "I am" spotyka się z "będę" i gdzie "how much is the fish?" staje się pytaniem egzystencjalnym.
No i powiedzcie szczerze: kto z Was nigdy nie napisał na pierwszej stronie swojego zeszytu do angielskiego "I LOVE ENGLISH!"? Nawet jeśli to była najgorsza ściema na świecie.






