Pan Bazyli Mijajac Drogowskaz Z Napisem Warszawa 200 Km

Pan Bazyli, w swoim zdezelowanym Fiacie 126p, nazywanym pieszczotliwie "Kaszlakiem", mijał właśnie drogę z napisem "Warszawa 200 km". Słońce prażyło niemiłosiernie, a powietrze drgało od upału. W środku Kaszlaka, klimatyzacja, rzecz jasna, była jedynie wspomnieniem, a otwarte okna i tak niewiele dawały. Pan Bazyli wytarł spocone czoło starą chusteczką w kratę i westchnął. Warszawa. Dwieście kilometrów. Wydawało się to wiecznością.
W głowie pana Bazylego kłębiły się myśli. Jechał do Warszawy w interesach. Interesach, które, bądźmy szczerzy, były dość niepewne. Miał nadzieję sprzedać partię ręcznie robionych drewnianych zabawek – koników na biegunach, autek i lalek – do jednego ze sklepów z pamiątkami w Starym Mieście. Wyprodukowanie ich zajęło mu kilka tygodni, a zarobek, jeśli transakcja dojdzie do skutku, ledwo pokryje koszty materiałów i benzyny. Ale pan Bazyli nie miał wyboru. Jego mały warsztat rzemieślniczy w Koziej Wólce ledwo zipał, a długi rosły w zastraszającym tempie. Warszawa była ostatnią deską ratunku.
Kaszlak turkotał i rzęził, pokonując kolejne kilometry. Pan Bazyli z nostalgią wspominał czasy, kiedy jego Fiat był w lepszej kondycji. Pamiętał, jak kupował go jako nowy, prosto z salonu. To był wielki dzień! W tamtych czasach Kaszlak symbolizował dla niego wolność i niezależność. Teraz był symbolem ciężkiej pracy i trudów życia.
Mijane krajobrazy za oknem zmieniały się powoli. Pola złotej pszenicy ustępowały miejsca sosnowym lasom. Czasami między drzewami przemykały domy, kościoły i przydrożne bary z neonami zachęcającymi do zatrzymania się na "zimne piwko". Pan Bazyli jednak nie miał czasu na odpoczynek. Musiał dotrzeć do Warszawy jak najszybciej.
Włączał co jakiś czas radio, poszukując ulubionej stacji z muzyką ludową, ale sygnał był słaby i przerywany. Ostatecznie zrezygnował i zadowolił się własnymi myślami. Rozważał różne scenariusze spotkania z właścicielem sklepu z pamiątkami. Jak go przekonać do zakupu jego zabawek? Jak negocjować cenę? Musiał być przekonujący i elastyczny, ale jednocześnie nie dać się oszukać.
Wspomnienia i Troski
Podróż upływała w rytmie jednostajnego turkotu silnika i w szumie wiatru wpadającego przez otwarte okna. Pan Bazyli wspominał swoją żonę, Zosię. Zosia była jego opoką, jego największym wsparciem. Zawsze wierzyła w niego i jego talent. To ona namówiła go, żeby spróbował sprzedawać swoje zabawki w Warszawie. "Bazyli, ty masz złote ręce," mówiła. "Twoje zabawki są wyjątkowe. Ludzie to docenią." Zosia, niestety, nie mogła mu towarzyszyć w tej podróży. Była chora i wymagała stałej opieki. To dodatkowo obciążało budżet pana Bazylego. Musiał zdobyć pieniądze na lekarstwa i leczenie.
Minął kolejne wsie, kolejne skrzyżowania. Na jednym z nich omal nie doszło do wypadku. Jakiś młody gniewny w BMW wyprzedzał na trzeciego, zmuszając pana Bazylego do gwałtownego hamowania. Kaszlak zarzucił, ale na szczęście pan Bazyli opanował sytuację. Przez chwilę czuł gniew i frustrację, ale szybko je stłumił. Nie chciał tracić energii na negatywne emocje. Musiał skupić się na celu.
Zastanawiał się też nad przyszłością swojego warsztatu. Czy jego praca ma jeszcze sens w dzisiejszych czasach? Czy tradycyjne rzemiosło ma szansę przetrwać w dobie masowej produkcji i chińskich importów? Był pełen wątpliwości. Ale jednocześnie nie chciał się poddawać. Kochał to, co robił. Tworzenie zabawek sprawiało mu ogromną satysfakcję. Chciał przekazać swoje umiejętności swoim wnukom.
Zbliżając się do Celu
Po kilku godzinach jazdy pan Bazyli zauważył, że krajobraz zaczyna się zmieniać. Pola i lasy ustępowały miejsca przedmieściom. Pojawiały się bloki, supermarkety i stacje benzynowe. Zbliżał się do Warszawy. Serce zaczęło mu bić szybciej. Nerwowo poprawił kołnierzyk koszuli i sprawdził w lusterku, czy wygląda w miarę przyzwoicie.
Ruch na drodze stawał się coraz większy. Samochody pędziły we wszystkich kierunkach, a klaksony trąbiły bez ustanku. Pan Bazyli z trudem odnajdywał się w tym chaosie. Kierował się znakami drogowymi, starając się nie zgubić.
W końcu, po długich i męczących poszukiwaniach, dotarł do celu. Zaparkował Kaszlaka na bocznej uliczce i wysiadł z samochodu. Rozprostował kości i głęboko odetchnął. Powietrze w Warszawie było zanieczyszczone, ale pan Bazyli nie zwracał na to uwagi. Był zbyt podekscytowany.
Przed nim wznosiła się kamienica, w której mieścił się sklep z pamiątkami. Serce waliło mu jak młotem. Przez chwilę zawahał się. Co, jeśli nie uda mu się sprzedać zabawek? Co, jeśli wróci do Koziej Wólki z pustymi rękami?
Ale szybko otrząsnął się z wątpliwości. Przypomniał sobie o Zosi, o swoim warsztacie, o swoich wnukach. Musiał spróbować. Musiał walczyć.
Wziął głęboki oddech, chwycił za torbę z zabawkami i ruszył w kierunku sklepu. Los pana Bazylego, jego rodziny i warsztatu, wisiał na włosku. Dwieście kilometrów, które pokonał, miało zadecydować o jego przyszłości. Czy Warszawa okaże się dla niego wybawieniem, czy też ostateczną klęską? Odpowiedź miała nadejść niebawem.






Podobne artykuły, które mogą Cię zainteresować
- Na Podstawie Tekstu Przyporządkuj Wydarzenia Do Właściwych Osób
- Do Podanych Niżej Obrazków Dopasuj Przykazania Kościelne
- Matematyka Podrecznik Do Liceow I Technikow Zakres Podstawowy Klasa 2
- Poszukiwanie Sensu życia I Osąd świata Przez Bohatera Literackiego
- Matematyka Wokół Nas Zeszyt ćwiczeń Klasa 6 Część 1 Odpowiedzi
- Spróbuj Ułożyć Budżet Miesięczny Gospodarstwa Domowego Twojej Rodziny
- W Wyniku Kolizji Płyty Oceanicznej Z Płytą Kontynentalną Powstają Góry
- Kto Objal Wladze W Panstwie Polskim Wkrotce Po Odzyskaniu Niepodleglosci
- Co Oznacza Przysłowie Gdzie Dwóch Się Bije Tam Trzeci Korzysta
- Rządy Jednostki Człowieka Który Sprawował Władzę Nad Polis