Oskar I Panią Róża Test Z Odpowiedziami

Dobra, słuchajcie. Muszę to powiedzieć. Wiem, że to kontrowersyjne, wiem, że zaraz polecą na mnie gromy, ale… test z Oskara i Panią Różą jest przereklamowany. Serio.
Poważnie? A co w nim takiego strasznego?
No właśnie. Nic strasznego. To jest problem. Powinien być straszny! Pamiętacie, jak płakaliście na lekturze? Ja też! A na teście co? Pytania typu "Jak miała na imię pielęgniarka?" Albo "Co Oskar dał Pani Róży na pożegnanie?" Litości!
Czuję się, jakbym zdawała test z wiedzy o pogodzie, a nie o emocjach, o życiu, o śmierci. Gdzie jest to coś, ta esencja, która sprawiła, że po przeczytaniu książki chciało się dzwonić do babci i powiedzieć, jak bardzo się ją kocha?
Typowe pytanie z testu (z życia wzięte):
Pytanie: Ulubiony kolor Pani Róży to:
- Różowy
- Niebieski
- Zielony
- Biały
Odpowiedź: Różowy. (Yeah, right…)
Czy to naprawdę oddaje ducha tej historii? Czy naprawdę chcemy sprawdzać, czy ktoś zapamiętał kolor, a nie to, czy zrozumiał, że każdy dzień jest ważny, nawet ten ostatni?
Moja propozycja (nie bójcie się, to tylko ja):
Zamiast pytać o ulubione kolory, zapytajmy: "Jakie przesłanie z książki najbardziej Cię poruszyło i dlaczego?" Albo: "Gdybyś miał/a spędzić ostatni dzień z kimś bliskim, co byś zrobił/a?"
No dobra, może to za bardzo "na serio". Ale powiedzcie sami, czy to nie lepsze niż te wszystkie pytania o konkrety, które można wygooglować w pięć sekund?
Możemy też pójść w inną stronę. Zróbmy test-mem! Znacie te testy w stylu "Którym pacjentem szpitala jesteś?" Albo "Jaką radę dałaby Ci Pani Róża?". To by było coś!
Wiem, wiem. Brzmi absurdalnie. Ale przynajmniej byłoby zabawnie. I może, tylko może, skłoniłoby kogoś do zastanowienia się nad sensem życia. A o to przecież chodziło Erikowi Emmanuelowi Schmittowi, prawda?
Podsumowując:
Uważam, że test z "Oskara i Panią Różą" często mija się z celem. Skupia się na detalach, a zapomina o istocie. Zamiast sprawdzać, czy ktoś zapamiętał imię konia Oskara (serio, ktoś to wymyślił?), spróbujmy sprawdzić, czy ktoś zrozumiał, o czym tak naprawdę jest ta książka. O miłości, o akceptacji, o odchodzeniu.
No dobra, koniec mojego narzekania. Idę zadzwonić do babci. I przepraszam, jeśli kogoś uraziłam. Ale musiałam to z siebie wyrzucić!
A Wy co o tym myślicie? Zgadzacie się ze mną, czy uważacie, że jestem szalona?







