Opowieści Z Narnii Srebrne Krzesło Film

Słuchajcie no! Wiadomo, Opowieści z Narnii to klasyka. Lew, czarownica i stara szafa. Brzmi super, prawda? No i jest super, zwłaszcza pierwsze części. Ale… no właśnie, ale. Mam małą spowiedź.
Czy tylko ja mam wrażenie, że Srebrne Krzesło jest trochę… dziwne? I mówię to jako osoba, która zjadła tonę czekolady oglądając wszystkie filmy.
Książka a Film (którego nie było…)
Okej, technicznie filmu jako takiego nie ma. Mamy tylko wersję z 1990 roku. I powiem szczerze, to produkcja, która… no, ma swój urok. Nazwijmy to tak. To trochę jak ta świąteczna skarpeta, którą robiła twoja babcia – niby urocza, ale trochę krzywa i dziwna.
Książka, powiedzmy sobie szczerze, jest świetna. Mamy Eustachego (tego, co w Wędrowcu do Świtu był smokiem!), mamy Julię (ona akurat jest super), no i mamy wyprawę po zaginionego księcia Riliana. Brzmi jak przepis na sukces, prawda?
Gdzie jest magia?
No właśnie. W teorii tak. W praktyce… coś tu nie gra. Może to kwestia braku efektów specjalnych, które by oddały klimat Narnii z książki. Może to kwestia scenariusza. Może to kwestia tego, że brakuje mi… nie wiem… lwa Aslana? Serio, gdzie on jest? Mówi kilka zdań na początku i znika! To trochę jak z pizzą bez sera – niby ok, ale czegoś brakuje.
I nie zrozumcie mnie źle. Doceniam klimat staroszkolnego fantasy. Doceniam aktorów, którzy dają z siebie wszystko (szczególnie biorąc pod uwagę budżet!). Ale… no, Srebrne Krzesło jakoś nie dorównuje magii, jaką pamiętam z Lwa, Czarownicy i Starej Szafy, czy nawet z Księcia Kaspiana. To taka piąteczka w szkolnej skali, a nie wymarzona szóstka.
Moja "Niewygodna" Prawda
Oto i ona: Srebrne Krzesło to najmniej udana część Opowieści z Narnii… przynajmniej jeśli chodzi o adaptacje filmowe (tej z lat 90tych). Powiedziałam to! Wiem, wiem, zaraz się posypią gromy. Ale taka jest prawda w moim sercu.
Może to dlatego, że lubię, jak w Narnii jest dużo magii, epickich bitew i groźnych stworzeń. A Srebrne Krzesło jest trochę… przygnębiające? Mroczne lochy, zielona dama… brrr! No i gdzie są te urocze zwierzątka, które mówią ludzkim głosem?
Może jestem po prostu zbyt przywiązana do pierwszych części. Może za bardzo tęsknię za Piotrem, Zuzanną, Edmundem i Łucją. Może za bardzo kocham Aslana. Nie wiem! Wiem tylko, że Srebrne Krzesło, mimo całej swojej fascynującej historii i ciekawych postaci, jakoś do mnie nie przemawia tak mocno, jakbym chciała.
Może to kwestia gustu. A może po prostu jestem dziwna. Ale hej, przynajmniej się przyznałam! Kto się ze mną zgadza?
"Czy jesteś pewna, że chcesz o tym rozmawiać? Przecież wszyscy kochają Opowieści z Narnii!" - Głos rozsądku w mojej głowie.
P.S. Nadal kocham książki. I nadal mam nadzieję, że kiedyś powstanie prawdziwa, epicka adaptacja Srebrnego Krzesła. Taka z prawdziwym budżetem i efektami specjalnymi! Może wtedy zmienię zdanie.







