Opowiedz Historię Demeter I Persefony Z Perspektywy Matki
Ach, Demeter, czyli ja. Bogini urodzaju. Jak to brzmi! Ale prawdę mówiąc, najbardziej jestem mamą. I to nie byle jaką mamą, bo mam córkę, Persefonę, najcudowniejszą istotę na świecie. Piękną, radosną, kochaną przez wszystkie nimfy i dryady. No, ideał! I jak to z córkami bywa, człowiek się o nią martwi. Cały czas.
Wiadomo, dzieci dorastają, chcą się bawić, poznawać świat. Persefona uwielbiała zbierać kwiaty. Całymi dniami biegała po łąkach, śmiejąc się i plotkując z przyjaciółkami. No dobrze, nie ukrywam, byłam trochę nadopiekuńcza. "Persefona, kochanie, nie oddalaj się za bardzo od domu! Uważaj na węże! Nie rozmawiaj z nieznajomymi…bogami!" Standardowa gadka każdej matki, prawda?
I wtedy się zaczęło. Jeden zwyczajny dzień, słońce świeciło, ptaszki śpiewały, Persefona zbierała fiołki... A potem – bum! Ziemia się rozstąpiła, a z czeluści wyskoczył... no właśnie, kto? Hades, Król Podziemi. Wyobrażacie sobie? Facet porywa moją córkę na wozie zaprzężonym w czarne konie! No szok!
Krzyki, lamenty i poszukiwania
Myślałam, że umrę z rozpaczy. Szukałam jej wszędzie! Latałam po całym świecie, krzyczałam, pytałam, żądałam odpowiedzi. Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał. Bogowie udawali, że to nie ich sprawa. No dobra, Zeus (mój brat, nawiasem mówiąc, i ojciec Persefony) coś tam wiedział, ale milczał jak zaklęty. Pewnie bał się narazić Hadesowi. Braterska miłość, co?
Zrozpaczona, w gniewie zatrzymałam całą wegetację. Żadne ziarno nie chciało wzejść, drzewa przestały owocować, zwierzęta głodowały. Ludzie zaczęli umierać. No cóż, matczyna miłość ma swoją moc. To było jedyne, co mogłam zrobić, żeby wymusić jakąś reakcję. "Halo, bogowie, tu matka rozpacza! Może byście coś zrobili?!"
Porozumienie i…granaty
W końcu Zeus zmiękł. Wysłał Hermesa do Hadesu z żądaniem, żeby oddał Persefonę. Hades, wiadomo, niechętnie, ale się zgodził. Tyle, że…no właśnie, jest jeden haczyk. Persefona, będąc w Podziemiach, zjadła sześć pestek granatu. To oznaczało, że musi wracać do Hadesu na sześć miesięcy w roku. Sześć miesięcy!
No cóż, lepsze to niż nic. Tak narodziły się pory roku. Kiedy Persefona jest ze mną, ziemia kwitnie, jest ciepło i radośnie. Kiedy wraca do Hadesu, robi się smutno, zimno i wszystko zamiera. Taki mam kontrakt z losem. I wiecie co? Nauczyłam się z tym żyć.
Lekcja dla matek (i nie tylko)
Drogie matki, moja historia uczy, że nadopiekuńczość nie zawsze jest dobra. Dzieci muszą dorastać, doświadczać świata na własną rękę. Czasem to boli, czasem budzi lęk, ale trzeba im na to pozwolić. A granaty? No cóż, zawsze powtarzam Persefonie: "Kochanie, następnym razem uważaj, co jesz u teścia!".
A tak serio, to najważniejsze, żeby pamiętać, że miłość matki jest silniejsza niż cokolwiek. Nawet niż Król Podziemi i sześć nieszczęsnych pestek granatu.
