Never Back Down No Surrender Official Trailer

Okej, słuchajcie! Właśnie obejrzałem zwiastun do "Never Back Down: No Surrender" i muszę się z Wami tym podzielić. To jest tak epickie, że aż mi popcorn wystrzelił z miski! Serio, prawie zrobiłem salto z wrażenia. Prawie, bo w sumie to siedziałem wygodnie na kanapie, ale w duszy tańczyłem jak Chuck Norris na weselu.

Co tu się w ogóle dzieje?!

Dobra, wyjaśnijmy sobie jedno. Jeśli myślicie, że to będzie kolejny film o gościach, którzy tylko się biją, to... no dobra, trochę się biją. Ale! To jest bijatyka na poziomie mistrzowskim! Wyobraźcie sobie, że jesteście na weselu kuzyna, który za dużo wypił i zaczął opowiadać żarty o teściowej. Nagle wchodzi Michael Jai White i mówi: "Spokojnie, ja to ogarnę." I dokładnie tak się dzieje w tym filmie! On wchodzi i ogarnia cały syf. Tylko zamiast żartów są latające pięści i kopniaki, które brzmią jak pioruny.

Dlaczego to jest takie fajne?

Po pierwsze, Michael Jai White! Ten gość ma charyzmę, że mógłby sprzedać piasek na Saharze. Po drugie, akcja! Jest jej tyle, że aż się człowiek poci z ekscytacji. To jest jak jazda rollercoasterem bez zapiętych pasów. Tylko zamiast wymiotować z nerwów, krzyczysz z radości. I po trzecie, fabuła! Niby prosta, ale wciąga jak dobry serial. To jest tak, jakby ktoś wziął najlepsze elementy filmów o sztukach walki i wrzucił do jednego gara, a potem dodał szczyptę humoru i tonę testosteronu.

A najlepsze jest to, że to nie jest tylko bezmyślna naparzanka. Jest tu też coś o honorze, lojalności i przyjaźni. To jest jak "Rocky" tylko bez Sylvestra Stallone (sorry, Sly, kochamy Cię!), ale za to z większą ilością kopniaków. To jest film o tym, że nawet jak dostajesz po tyłku, to możesz się podnieść i walczyć dalej. Tak jak wtedy, gdy próbujesz uruchomić komputer kuzyna, który ma milion wirusów. Wiesz, że to będzie trudne, ale nie poddajesz się, bo wiesz, że na końcu czeka na Ciebie Windows XP w pełnej krasie (ironia, ironia).

To jest po prostu czysta, nieskażona rozrywka dla facetów (i dla kobiet, które lubią mocne kino akcji!).

Serio, obejrzyjcie ten zwiastun. Jeśli nie poczujecie przypływu adrenaliny, to znaczy, że macie chyba krew z galarety. I jeśli nie zaczniecie robić dziwnych ruchów karate w salonie, to znaczy, że macie chyba kij w... no, w każdym razie, że jesteście bardzo opanowani. Ja tam już się nastawiłem na to, że po seansie będę musiał zamówić nową kanapę, bo z wrażenia wyrobię w niej dziurę.

Podsumowując...

"Never Back Down: No Surrender" zapowiada się na film, który trzeba zobaczyć. To jest jak "Wejście Smoka" dla nowej generacji. Tylko bez Bruce'a Lee, ale z Michaelem Jai White'em, co moim skromnym zdaniem, jest równie dobrze. Przygotujcie się na dawkę adrenaliny, świetnej akcji i dużej dawki motywacji. A potem, razem pójdziemy na pizzę i podyskutujemy o tym, kto lepiej kopie: Michael Jai White czy Chuck Norris. Ja stawiam na remis, ale to tylko moje zdanie.