Mnożenie I Dzielenie Do 100 Kartkówka

Ach, mnożenie i dzielenie do 100. Samo brzmienie wywołuje dreszcze... i wspomnienia kartkówek! Czy tylko ja mam wrażenie, że te kartkówki z matmy w podstawówce to był jakiś eksperyment społeczny? "Sprawdźmy, jak bardzo możemy zestresować dziecko przed weekendem!"
Pamiętam te czasy, kiedy tabliczka mnożenia była moim nemesis. "7 razy 8?" Panika w oczach, pot na dłoniach, a w głowie tylko echo nauczycielki: "Szybciej! Czas ucieka!". Serio, czy ktoś w prawdziwym życiu potrzebuje wiedzieć, ile to 7 razy 8 w sekundę? Chyba tylko sprzedawcy arbuza na targu, żeby szybciej oskubać klientów.
A dzielenie? O matko! Dzielenie to już w ogóle czarna magia. Szczególnie pisemne. Pamiętam te słupki, te reszty, te zera... Zupełnie nie rozumiałem, dlaczego to tak wygląda. To było bardziej skomplikowane niż instrukcja obsługi pralki. Przynajmniej pralka pierze, a dzielenie pisemne... co to daje?
Niepopularna opinia:
Mam wrażenie, że kartkówki z mnożenia i dzielenia do 100 były tak naprawdę testem na radzenie sobie ze stresem. No bo spójrzmy prawdzie w oczy: ile razy w dorosłym życiu musiałeś/aś rozwiązać takie zadanie na czas? No właśnie. Raczej liczymy, ile kosztuje kawa z ciastkiem, a nie 13 razy 6.
Co gorsza, te kartkówki często decydowały o naszej samoocenie. Jak dostałeś/aś pałę, to od razu myślałeś/aś, że jesteś idiotą/ką. Serio? Bo nie umiesz pomnożyć 9 razy 7? Daj spokój! Ważniejsze, żeby być dobrym człowiekiem, niż znać tabliczkę mnożenia na pamięć.
Moja teoria spiskowa:
Myślę, że nauczyciele dawali te kartkówki, żeby... zobaczyć, kto płacze. Serio! Obserwacja zachowań pod wpływem stresu. Może to jakiś ukryty talent psychologiczny? No bo inaczej nie rozumiem, dlaczego akurat mnożenie i dzielenie do 100. Dlaczego nie dodawanie i odejmowanie? Albo, nie wiem, geografia?
A te triki na zapamiętywanie? "Użyj palców!" "Wyobraź sobie arbuzy!". No sorry, ale ja wolę zjeść arbuza, niż go sobie wyobrażać, żeby pomnożyć 6 razy 8. No i te powiedzenia: "Kto pyta, nie błądzi". No dobra, ale czy naprawdę warto pytać panią od matmy, kiedy na tablicy jest 20 zestresowanych dzieciaków? Raczej nie.
"Mnożenie i dzielenie do 100 - koszmar każdego dziecka z lat 90."
Podsumowując: kartkówki z mnożenia i dzielenia do 100? Pamiątka z dzieciństwa, która wywołuje u mnie uśmiech... politowania. Bo choć sama matematyka jest ważna, to sposób, w jaki nas jej uczono, pozostawia wiele do życzenia. Może zamiast stresujących kartkówek, lepiej postawić na zrozumienie i logiczne myślenie? Wtedy nawet tabliczka mnożenia stanie się... mniej straszna.
A teraz idę zjeść arbuza. I nie zamierzam liczyć, ile kosztuje każdy kawałek.






