Mitsubishi Lancer Evo Szybcy I Wściekli

Pamiętacie Szybkich i Wściekłych? No jasne, że pamiętacie! Kto by nie pamiętał tej dawki adrenaliny, neonów i... samochodów? A wśród nich, niczym błyszcząca gwiazda, pojawiał się on – Mitsubishi Lancer Evolution. Ale nie byle jaki Evo, bo ten miał specjalne miejsce w sercach fanów, szczególnie tych, którzy wychowywali się na początku lat 2000.
Evo z "Szybkich i Wściekłych": Więcej niż tylko bryka
Zapomnijcie na chwilę o tuningowych dodatkach i spojlerach wielkości małego stolika. Pomyślcie o tym Lancerze Evo jako o bohaterze drugiego planu, który, choć nie zawsze na pierwszym planie, bez niego film byłby… no, po prostu nudniejszy. To taki kumpel, który zawsze ci pomoże, nawet jak trochę narozrabiasz.
Wiecie, co jest w nim takiego fajnego? Że to nie jest jakiś tam wypolerowany, designerski cudak. To prawdziwy samochód. Widać, że nim jeżdżono, że się go tuningowało, że miał swoje przygody. To taki kolega, który ma kilka rys i blizn, ale dzięki temu jest jeszcze bardziej autentyczny.
A pamiętacie te sceny pościgów? No właśnie! Mitsubishi Lancer Evo nie tylko wyglądał fajnie, ale też pokazywał, na co go stać. I choć w rzeczywistości nie każdy z nas umie driftować jak Paul Walker, to oglądając te sceny, mogliśmy się poczuć jak on, chociaż przez chwilę. To taka magia kina, w której Evo grało główną rolę.
Kultowy status i wspomnienia
Szybcy i Wściekli uczynili z Evo legendę. Nagle każdy chciał mieć takiego. Na podwórkach pojawiały się plakaty z tym autem, a w sklepach modele do sklejania znikały w mgnieniu oka. To był znak, że ten samochód dotarł do szerokiej publiczności, nie tylko fanów motoryzacji. Stał się częścią popkultury, symbolem pewnej epoki.
Wiele osób wspomina, jak po raz pierwszy zobaczyło Evo w filmie. To był moment olśnienia. Nagle samochód, który wcześniej był po prostu "jakimś tam Japończykiem", stał się obiektem pożądania. I chociaż nie każdy mógł sobie na niego pozwolić, to każdy mógł o nim pomarzyć.
Trochę humoru na koniec
I pomyśleć, że gdyby nie Szybcy i Wściekli, to być może nigdy nie dowiedzielibyśmy się, ile spojlerów można zamontować na jednym samochodzie! To taka trochę ironiczna sytuacja – film, który miał pokazywać szybkie samochody, pokazał też, jak można je… trochę przesadzić. Ale właśnie za to kochamy te filmy, prawda?
"Potrzebujemy więcej mocy!" – krzyczał Brian O'Conner. I miał rację! Chociaż Evo i tak dawało radę.
Tak więc, następnym razem, gdy usłyszycie ryk silnika i zobaczycie migający neon, pomyślcie o Mitsubishi Lancer Evo z Szybkich i Wściekłych. O tym bohaterze drugiego planu, który skradł serca milionów. O samochodzie, który stał się legendą.



