Lady Pank W Piotrkowie Trybunalskim

Piotrków Trybunalski. Miasto królewskie. Historyczne. I… Lady Pank. Połączenie niby oczywiste jak pierogi z kapustą i grzybami, ale czy na pewno?

Powiem wam coś, co pewnie sprowadzi na mnie falę hejtu od fanów. Gotowi? Uważam, że Lady Pank w Piotrkowie Trybunalskim to trochę jak… podawanie spaghetti widelcem do ziemniaków. Niby da się zjeść, ale jakoś tak… nie tego.

Ale jak to?!

No właśnie tak. Kocham Piotrków. Lubię Lady Pank. Oddzielnie. Razem jakoś mi nie grają. Piotrków kojarzy mi się z klimatem starej Polski, z kamienicami, brukowanymi uliczkami i zapachem kawy w małej kawiarence. A Lady Pank? Energia rocka, stadionowe szaleństwo, skóra, dżins i… no właśnie, trochę inny klimat.

Wyobraźcie sobie – spacerujecie po Rynku Trybunalskim, podziwiacie piękne kamienice, wdychacie atmosferę historii, aż tu nagle z głośników ryczy „Mniej niż zero!”. No okej, rozumiem, że to ikona polskiego rocka, ale jakoś tak… wybija z rytmu.

Unpopular opinion?

Wiem, wiem, zaraz usłyszę, że przesadzam. Że Lady Pank to klasyka, że muszą grać wszędzie i zawsze. No i pewnie mają rację. Ale ja, chodząc po Piotrkowie, jakoś bardziej wyobrażam sobie dźwięki Czesława Niemena, Ewy Demarczyk, albo nawet… no nie wiem… zespołu Perfect? Coś z większym pazurem, ale bardziej pasującego do okoliczności.

Może po prostu brakuje mi lokalnego patriotyzmu w stosunku do gustu muzycznego? Może powinienem być bardziej otwarty na połączenie historii i rock'n'rolla? Może… nie, czekajcie. Dalej uważam, że to trochę nie pasuje.

Nie zrozumcie mnie źle – nie mam nic przeciwko koncertom Lady Pank w Piotrkowie. Niech grają! Ale tak na co dzień, w eterze miasta? No jakoś mi to kłóci się z wizerunkiem królewskiego miasta. Może to kwestia tego, że Piotrków ma swój unikalny charakter, który jakoś nie współgra z energetycznym brzmieniem Lady Pank.

A może to po prostu ja jestem dziwny i mam jakieś swoje urojenia na temat idealnego soundtracku do spaceru po Piotrkowie Trybunalskim. Kto wie. W każdym razie, jeśli kiedyś usłyszycie „Zawsze tam, gdzie Ty” w piotrkowskiej kawiarni, to pamiętajcie – jest ktoś, kto w duchu delikatnie się skrzywi i pomyśli: "Może jednak Niemen by tu lepiej pasował?".

No dobra, koniec narzekania. Idę posłuchać Lady Pank. W domu. Z dala od piotrkowskich kamienic. I pewnie będę się dobrze bawił. Ale w Piotrkowie? Niech grają co innego. Proszę.

A wy co myślicie? Dajcie znać! Jestem ciekaw, czy jestem jedynym takim "muzycznym purystą" w kwestii Piotrkowa i Lady Pank?