Kto Zalozyl Teatr Narodowy W Warszawie

Zastanawialiście się kiedyś, kto wymyślił Teatr Narodowy w Warszawie? To nie było tak, że ktoś nagle wstał rano i powiedział: „O, dzisiaj zakładam teatr!” Historia jest trochę bardziej... barwna. I, co może was zaskoczyć, sprowadza się do króla, który miał wielkie ambicje, ale też, powiedzmy, bardzo specyficzne poczucie humoru.
Król, Aktorzy i... Włoski Szwagra?
Otóż, za powstaniem naszego Teatru Narodowego stoi nikt inny jak Stanisław August Poniatowski, ostatni król Polski. Król Staś, jak go pieszczotliwie nazywano (no dobra, może nie zawsze pieszczotliwie), miał głowę pełną pomysłów. Chciał, żeby Polska była nowoczesna, kulturalna i w ogóle „wow!”. A jakiż to lepszy sposób na pokazanie światu, że jesteśmy cool, niż porządny teatr?
"Hej, załóżmy teatr!" - plan idealny?
No i król, jak to król, rozkazał. No, może nie dosłownie rozkazał, ale bardzo mocno zasugerował, żeby ktoś w końcu coś z tym teatrem zrobił. Był tylko jeden mały problem. Znalezienie odpowiednich ludzi. Aktorów z prawdziwego zdarzenia nie było wtedy zbyt wielu. Większość wędrownych trup grała raczej „ku pokrzepieniu serc”, czyli proste, patriotyczne sztuki, niż Szekspira. Ale Stanisław August się nie poddawał!
„Kultura, panowie! Musi być kultura!” - prawdopodobnie powiedział Król Staś. (Historia jest nieprecyzyjna, ale na pewno powiedział coś w tym stylu.)
I tutaj wchodzi element, który spokojnie mógłby być sceną komediową. Król, jak to król, miał swoje koneksje. I te koneksje zahaczały o... Włochy. Konkretnie o szwagra. No, dobra, nie bezpośrednio szwagra, ale kogoś w rodzinie. Ten Włoch miał być ponoć specem od teatru i pomagał Królowi w organizacji. Wyobraźcie sobie te rozmowy! Król, ze swoimi polskimi ambicjami i włoski specjalista, który pewnie bardziej rozumiał operę niż polskie dramaty.
Wątpliwe talenty, ale za to jakie serce!
Oczywiście, nie od razu Rzym zbudowano, ani Teatr Narodowy. Początki były trudne. Aktorzy często improwizowali (bo scenariusze były nudne, albo zapomnieli, co mieli powiedzieć), kostiumy nie zawsze pasowały, a scenografia… No cóż, powiedzmy, że budżet był napięty. Ale to wszystko dodawało uroku. Publiczność wiedziała, że idzie na coś wyjątkowego, na coś, co tworzy się na ich oczach, z ich udziałem.
Teatr Narodowy, mimo swoich początkowych trudności, stał się ważnym miejscem na mapie Warszawy. Był symbolem polskiej kultury, ale też przestrzenią, gdzie ludzie mogli się spotkać, pośmiać i przede wszystkim, poczuć się Polakami. I to wszystko dzięki królowi, który chciał pokazać światu, że Polska ma talent. A może po prostu chciał mieć pretekst, żeby zaprosić tego włoskiego szwagra na obiad?
Tak czy inaczej, dzięki królowi Stanisławowi Augustowi, Teatr Narodowy ma swoją duszę i historię, którą warto znać. Następnym razem, jak będziecie w Warszawie i przejdziecie obok tego wspaniałego budynku, pomyślcie o królu, włoskim specjaliście i aktorach, którzy z pasją, choć czasem chaotycznie, tworzyli polską kulturę.





