Ile Rozdziałów Ma Kamienie Na Szaniec

Dobra, przyznajcie się. Kto z was pamięta na 100% ile rozdziałów ma "Kamienie na szaniec"? No właśnie... Ja też nie. I mam wrażenie, że to celowy zabieg Aleksandra Kamińskiego. Chciał, żebyśmy zapamiętali ducha książki, a nie suchą liczbę.
Ile tych rozdziałów w końcu jest?
Oficjalnie? Dwadzieścia siedem. Tak podają źródła. Ale wiecie co? Mam pewną teorię spiskową. Uważam, że liczba rozdziałów w "Kamieniach na szaniec" jest... względna. Serio! Zależy od wydania, od edycji, od humoru drukarni, a może nawet od fazy księżyca!
Zastanówcie się. Czy ktoś kiedykolwiek, poza nauczycielem polskiego przed kartkówką, dokładnie liczył rozdziały?
Mój sekretny sposób liczenia
Osobiście zawsze stosowałam metodę "na oko". Widzę mniej więcej połowę książki? Aha, to pewnie jestem gdzieś koło trzynastego rozdziału. Widzę koniec? To już prawie po wszystkim! Ta metoda, muszę przyznać, sprawdzała się zaskakująco dobrze, przynajmniej na sprawdzianach z treści.
Ale wracając do meritum. Dwadzieścia siedem. Brzmi rozsądnie. Ale czy to naprawdę ważne? Czy liczba rozdziałów wpływa na to, jak bardzo przejmująca jest historia Rudego, Zośki i Alka?
Moja skromna opinia jest taka: NIE. Zupełnie nie. Liczy się to, jak bardzo wciąga nas ta opowieść o odwadze, przyjaźni i poświęceniu. Liczy się to, jak bardzo inspirują nas ci młodzi ludzie, którzy w tak trudnych czasach potrafili zachować nadzieję i wiarę w lepsze jutro.
Dlatego, jeśli ktoś was zapyta, ile rozdziałów ma "Kamienie na szaniec", możecie śmiało odpowiedzieć: "Dużo. Wystarczająco dużo, żeby się wzruszyć." Albo jeszcze lepiej: "Tyle, ile potrzeba, żeby zrozumieć, jak ważna jest wolność."
Alternatywne sposoby podziału książki
Bo tak naprawdę, "Kamienie na szaniec" można podzielić na inne, bardziej sensowne części. Na przykład:
- Część, w której poznajemy chłopaków i ich harcerskie przygody.
- Część, w której zaczyna się wojna i wszystko się zmienia.
- Część, w której Rudy jest torturowany i umiera. (Przepraszam, musiałam).
- Część, w której Zośka jest zrozpaczony i planuje akcje odwetowe.
- Część, w której... no dobra, wiecie o co chodzi.
Te "części" o wiele bardziej rezonują z tym, co naprawdę ważne w tej książce. Pamiętamy nie liczby, ale emocje.
Unpopular opinion time
A teraz moja unpopular opinion: Uważam, że powinniśmy przestać się przejmować liczbą rozdziałów w lekturach szkolnych. Zamiast tego, powinniśmy skupić się na rozmowie o tym, co te książki naprawdę znaczą. Jakie wartości promują? Jak wpływają na nasze postrzeganie świata?
Bo wiecie, ta cała obsesja na punkcie "ile to ma stron?" i "ile rozdziałów?" zabija całą radość z czytania. Zamienia lekturę w przykry obowiązek, a nie w fascynującą podróż.
Tak więc, apeluję: Czytajmy "Kamienie na szaniec" (i inne książki) dla przyjemności, dla inspiracji, dla wzruszeń. A liczbę rozdziałów... cóż, zawsze można sprawdzić w Wikipedii. Ale po co?




