Gwiezdne Wojny Wojny Klonów Sezon 2
Dobra, przyznaję. Mam słabość. Słabość do... Wojen Klonów! A konkretnie, do sezonu drugiego. Wiem, wiem, niektórzy uważają go za taki trochę "meh". Za dużo polityki, za mało wybuchów. Ale ja uważam, że jest super! Tak, powiedziałam to. Mam to gdzieś.
Kto tu rządzi? No kto?
Wiecie, co uwielbiam w drugim sezonie? To, że pokazuje, jak bardzo wszystko jest skomplikowane. Nie chodzi tylko o strzelanie do droidów. Chodzi o to, kto kogo zdradza, kto knuje za czyimiś plecami i kto komu co obiecał. Jak w prawdziwym życiu, tylko w kosmosie i z laserami. I ta Senator Amidala! Dziewczyna ma więcej politycznych gierek w małym palcu niż ja włosów na głowie. I jeszcze ta jej dyplomacja! Czasami zastanawiam się, jak ona to robiła. Ja bym po prostu krzyknęła: "Przestańcie się kłócić i zacznijcie walczyć z Separatystami!". Ale to pewnie dlatego nie jestem senatorem.
Bounty Hunters i inne takie...
Pamiętacie odcinek z Bobą Fettem? No właśnie! Młody Boba w akcji! Okej, może jeszcze nie taki super-twardziel, jakiego znamy z późniejszych filmów, ale i tak daje radę. I te jego problemy z zemstą! Każdy miał kiedyś etap "chcę się zemścić na całym świecie". Dobra, może nie "całym świecie", ale na bracie, który zjadł ostatnią pizzę – na pewno. Poza tym, lubię, jak ten sezon wprowadza nowe postacie. Łowcy nagród, piraci... Dzięki nim galaktyka wydaje się o wiele bardziej... galaktyczna.
A co z Ahsoką? W drugim sezonie widać, jak bardzo dorasta. Popełnia błędy, uczy się na nich i staje się coraz lepszym Jedi. No dobra, może trochę irytująca czasami, ale przecież każdy nastolatek taki jest, prawda? Poza tym, Anakin się o nią troszczy! To jest urocze. Nawet jeśli czasami zapomina, że nie jest jej ojcem.
Unpopular Opinion Time!
Okej, teraz będzie kontrowersyjnie. Uważam, że niektóre odcinki o Klonach są naprawdę wzruszające. Serio! Kiedy widzę, jak poświęcają się dla siebie, albo jak próbują znaleźć sens w tym całym chaosie wojny... No dobra, może nie płaczę, ale mam takie delikatne łzawienie w kąciku oka. I nie wstydzę się tego! To po prostu dobrze napisane historie. I te mundury mają fajne. Okej, to już trochę mniej wzruszające.
Wiem, że Wojny Klonów mają lepsze sezony. Serio, wiem. Ale sezon drugi ma w sobie coś... uroczego. Może to dlatego, że wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, jak to wszystko się skończy. Może dlatego, że wszystko wydawało się jeszcze takie... naiwne? A może po prostu lubię patrzeć, jak Yoda wali się po głowie myśląc: "Co ja narobiłem!". W każdym razie, drugi sezon Wojen Klonów ma specjalne miejsce w moim sercu. I mam nadzieję, że kiedyś ktoś przyzna mi rację. No dobra, może nie "kiedyś". Ale marzyć wolno, nie?





