Fineasz I Ferb Podróż W Drugim Wymiarze
Dobra, posłuchajcie. Mam coś do powiedzenia. Coś, co może być… kontrowersyjne. Chodzi o Fineasza i Ferba. Konkretnie, o ich Podróż w Drugi Wymiar. Przygotujcie się, bo nadchodzi gorąca opinia.
Wszyscy kochają Fineasza i Ferba, prawda? Budowanie rollercoasterów w ogródku, walka z Dr. Dundersztycem, Perry Dziobak ratujący świat… Klasyka. I przyznam, serial jest świetny. Ale! Ale "Podróż w Drugi Wymiar"? Czy tylko ja uważam, że to… trochę przecenione?
Alternatywny Danville: Super, ale…
Wiem, wiem. Alternatywne Danville jest cool. Fascynujące, dystopijne, z robotami i złym Doofenshmirtzem (przepraszam fanów Doofa, ale w tym filmie jest NAPRAWDĘ zły). Sama koncepcja, że bracia widzą, jak wyglądałoby ich życie, gdyby nie wykorzystywali każdego dnia, jest poruszająca. Ale czy to naprawdę czyni ten film arcydziełem?
Za dużo na raz?
Może to kwestia tego, że w "Podróży w Drugi Wymiar" dzieje się ZBYT dużo. Mamy alternatywny wszechświat, walczącą rebelie, mnóstwo nowych postaci (w tym alternatywne wersje naszych ulubieńców). To wszystko sprawia, że główna historia, czyli braterska miłość i pokonywanie przeszkód, trochę się gubi. Serial jest fajny, bo skupia się na małych, codziennych przygodach. Tutaj mamy od razu walkę o przetrwanie. To jakby nagle zmienić ulubiony przepis na ciasto, dodając do niego wszystkie przyprawy, jakie masz w szafce. Może wyjść coś ciekawego, ale… czy to będzie smaczne?
No i te piosenki! Okej, "Everything's Better With Perry" to hit. Bez dyskusji. Ale reszta? Nie chwytają tak, jak klasyczne kawałki z serialu. Brakuje im tej… spontaniczności i chwytliwości, która sprawia, że nucimy "Gitchi Gitchi Goo" przez cały dzień (sorry, not sorry).
Nie zrozumcie mnie źle. "Podróż w Drugi Wymiar" nie jest zła. Ma swoje momenty. Walka Perry'ego z alternatywnym Doofenshmirtzem jest epicka. Ale czy to najlepsze, co Fineasz i Ferb mają do zaoferowania? Uważam, że nie.
Może oczekiwałem zbyt wiele. Może po prostu wolę, kiedy Fineasz i Ferb budują gigantycznego robota z kartonu. Może jestem sentymentalny. Ale prawda jest taka, że w moim sercu większe miejsce mają proste odcinki, w których bracia po prostu dobrze się bawią i inspirują innych. Bez ratowania wszechświata, bez złych bliźniaków, bez… no, bez całego tego zamieszania.
Z drugiej strony, Candace w alternatywnym Danville to złoto. Dosłownie. Ale czy to wystarczy, żeby uczynić ten film kultowym? Hmmm… Nadal jestem sceptyczny. I wiem, że prawdopodobnie jestem w mniejszości. Ale musiałem to z siebie wyrzucić. Fineasz i Ferb są super. "Podróż w Drugi Wymiar"... spoko, ale nie do końca moje klimaty. Możecie mnie hejtować.
A teraz idę obejrzeć odcinek, w którym budują rakietę. Bez podróży do innych wymiarów. Tylko czysta, nieskrępowana kreatywność. I tego się trzymajmy.





