Działania Pisemne Klasa 5 Sprawdzian

Pamiętacie sprawdziany z działań pisemnych w piątej klasie? Te nerwy, pot na czole i szukanie wzrokiem pomocy w suficie? Ja pamiętam! I mam pewną… powiedzmy, niepopularną opinię na ten temat.
Mnożenie przez męki?
No dobra, mnożenie pisemne. Niby nic trudnego, prawda? Przesuń w prawo, pomnóż, dodaj… Ale spróbujcie to zrobić, gdy za oknem woła słońce, a w głowie siedzi wizja gry w piłkę z kolegami. I te potworne słupki! Idealnie proste to one nigdy nie były.
A najgorsze? Przypominanie sobie, ile to jest 7 razy 8. Niby człowiek wiedział, ale w stresie wszystko się zapominało. I nagle 56 stawało się podejrzanym kandydatem na odpowiedź, a w głowie kołatało: „Na pewno źle!”.
Dzielenie – wyzwanie dla śmiałków
Dzielenie pisemne to już w ogóle inna bajka. Długie, kręte i często prowadzące donikąd. Ile razy myliliście się tylko o jeden mały szczegół, a cały przykład szedł do kosza? Mnie zdarzało się to… częściej niż bym chciała przyznać.
I ten moment, kiedy trzeba było zgadnąć, ile razy 37 mieści się w 148. Zgadnąć! Serio? To matematyka, czy wróżbiarstwo? Czułam się bardziej jak jasnowidz, niż uczeń piątej klasy.
Dodawanie i odejmowanie – pozorny spokój
Myślicie, że dodawanie i odejmowanie były łatwe? Phi! Zależy, ile było tych liczb do dodania. I te pożyczki! To był dopiero cyrk. Jedna mała pomyłka i lawina błędów gwarantowana.
A najlepsze, jak trzeba było odejmować od zera. Człowiek czuł się jak w filmie akcji, gdzie trzeba rozbroić bombę, a jeden zły ruch… No właśnie. Cały przykład leci w gruzach.
Sprawdzian – horror, komedia, a może dramat?
No i nadchodzi dzień sprawdzianu. Wszyscy siedzą jak na szpilkach, w powietrzu wisi napięcie, a nauczyciel rozdaje kartki. I wtedy zaczyna się festiwal kreatywności i… paniki.
Pamiętam, jak kiedyś napisałam wynik na kartce tak mały, że ledwo go widziałam ja sama, nie mówiąc już o nauczycielu. Albo jak zamieniałam kolejność cyfr w wyniku. Ach, ta moja „logika”!
I wiecie co? Myślę, że te sprawdziany wcale nie były takie straszne. Może i były stresujące, może i czasem coś się pomyliło, ale… przynajmniej było co wspominać.
Czy to naprawdę było ważne?
Dobra, teraz unpopular opinion number two: czy naprawdę potrzebujemy tych wszystkich działań pisemnych w życiu? Jasne, liczyć trzeba umieć. Ale czy musimy koniecznie robić to wszystko pisemnie? Nie wiem, jak wy, ale ja częściej używam kalkulatora w telefonie, niż piszę słupki na kartce.
Może ważniejsze byłoby nauczenie nas, jak logicznie myśleć i rozwiązywać problemy. A działania pisemne? No cóż, historia sama w sobie. Czasem śmieszna, czasem straszna, ale na pewno… pamiętna.
I wiecie co? W sumie… nawet lubiłam te wyzwania. Choć pewnie nigdy się do tego głośno nie przyznam!







