Działania Na Potęgach I Pierwiastkach

No dobra, przyznaję się. Mam słabość. Taką... matemagiczno-nerwową. Chodzi o te potęgi i pierwiastki. Wiem, wiem, zaraz się posypią gromy, że to podstawa. Że bez tego ani rusz. Ale... No cóż.
Czy tylko ja mam wrażenie, że potęgi to takie matematyczne plotki? Mówisz komuś liczbę, a ona nagle zaczyna się rozmnażać! I to nie tak, że dwa razy dwa. Nieee, to by było za proste. Czasami podnosisz do potęgi ułamkowej. Wtedy to już w ogóle chaos.
Potęgowanie: Mała Liczba, Wielkie Ego
W ogóle, zastanawialiście się kiedyś, dlaczego ta mała liczba na górze ma taką władzę? To przecież czysty mobbing matematyczny! Duża liczba stoi pokornie na dole, a ta mała dyktuje warunki. "Mnoż się, niewolniku, ile wlezie!" No weźcie... trochę współczucia dla tej biednej podstawy.
A te nawiasy...
A najlepsze są nawiasy. To taka gra: "zgadnij, co chciałem przez to powiedzieć!". Bo to wcale nie jest oczywiste, czy najpierw mnożysz, czy podnosisz do potęgi, czy może najpierw musisz pójść do wróżki, żeby się dowiedzieć. Matematyka, ach ta Twoja tajemniczość!
I jeszcze te potęgi ujemne! To już w ogóle magia. Jak to możliwe, że liczba podniesiona do ujemnej potęgi staje się ułamkiem? To jakby ktoś nagle zaczął ważyć minus kilogram. Gdzie tu sens, gdzie logika?
Pierwiastki: Matematyczni Detektywi
A pierwiastki? To już zupełnie inna bajka. Pierwiastki, to tacy matematyczni detektywi. Dostajesz liczbę, a oni mają zgadnąć, skąd się wzięła. "Hmmm, 25... Podejrzewam piątkę! Sprawdźmy... Tak jest! To piątka do kwadratu!" No brawo, Sherlocku Holmesie od matematyki!
"Pierwiastkowanie to jak szukanie igły w stogu siana. Tylko zamiast siana masz liczby, a zamiast igły... no, pierwiastek."
A jak już znajdziesz ten pierwiastek, to i tak nie wiesz, czy jest jedyny. Bo przecież (-5) * (-5) też daje 25! Matematyka, zawsze zaskakująca.
I nie rozumiem, dlaczego ten znaczek pierwiastka jest taki straszny. Wygląda jak taki rozciągnięty ptak z jakimś dziwnym ogonem. Za każdym razem, kiedy go widzę, mam ochotę uciec. Ale to tylko ja, prawda?
Tak więc, drodzy czytelnicy, mam nadzieję, że nie jestem sama w tej mojej potęgowo-pierwiastkowej niechęci (a może to bardziej... ambiwalencja?). Może i rozumiem te zasady. Może i potrafię to policzyć. Ale jakoś tak... nie do końca się z tym przyjaźnię.
Dajcie znać, czy też macie takie matematyczne "ulubieńce", których po cichu nie znosicie. Może razem stworzymy jakiś klub "Matematycznych Umiarkowanie Lubiących"?
P.S. I błagam, nie każcie mi już nigdy liczyć pierwiastka trzeciego stopnia z 64. Będę wdzięczna do końca życia!






