Chłopcy Z Placu Broni Najciekawsza Przygoda

Ok, przyznaję się bez bicia. Mam pewną... *kontrowersyjną* opinię. Dotyczy ona lektury szkolnej, którą prawdopodobnie wszyscy (no dobra, większość) czytaliśmy. Tak, mówię o Chłopcach z Placu Broni.
Najciekawsza przygoda? Hmmm...
Wszyscy zachwycają się poświęceniem Nemeczka. Wzruszają się walką o Plac. Rozumiem, to klasyka. Ale czy to NAPRAWDĘ najciekawsza przygoda z całej książki?
Moja mała herezja
Przepraszam bardzo, ale czy nikt nie pomyślał, że to wszystko było trochę... nudne? Serio, całe te strategie, szyfry, i honorowe pojedynki. Dla mnie to brzmiało trochę jak LARP w XIX-wiecznej wersji. Gdzie tu spontaniczność? Gdzie akcja?
No właśnie, akcja! Bo dla mnie najciekawsza przygoda wcale nie dotyczy samego Placu. Dotyczy...
Czerwonych Koszul!
Tak, dobrze widzicie. Uważam, że ich "wizyty" na Placu były znacznie bardziej fascynujące niż budowanie bazy. Wyobraźcie sobie: grupa łobuzów, którzy robią, co chcą. Kradną flagę. Niszczą babki z piasku. Prawdziwy chaos!
Owszem, są źli. Bezwzględni. Ale hej, przynajmniej coś się działo! Nemeczek biegał z gorączką? Smutne, ale umówmy się, ekscytujące to to nie jest. Za to widok, jak Feri Acz wrzeszczy na swoich podwładnych? Bezcenny.
Pomyślcie o tym w ten sposób: Chłopcy z Placu Broni to trochę jak "Władca Pierścieni", ale bez smoków i czarodziejów. A Czerwone Koszule to... te cholerne orki. Wszyscy skupiają się na bohaterach, ale to orki napędzają fabułę! Bez nich nie byłoby historii.
Wiem, zaraz ktoś napisze, że nie rozumiem przesłania. Że chodzi o poświęcenie, honor i przyjaźń. I okej, rozumiem. Naprawdę! Ale czy to oznacza, że nie mogę mieć wrażenia, że Czerwone Koszule były po prostu... ciekawsze?
A poza tym, spójrzmy prawdzie w oczy. Gdyby nie *oni*, nie byłoby żadnej bitwy. Nemeczek mógłby sobie w najlepsze kichać w kącie, a chłopcy dalej by budowali te swoje ziemianki. I nikt by o tym nie czytał. No, może poza panią od polskiego. I to z obowiązku.
Więc przyznaję, może mam dziwne poczucie humoru. Może lubię czarne charaktery. Ale uważam, że najciekawsza przygoda w Chłopcach z Placu Broni to ta, którą fundują nam Czerwone Koszule. I nie wstydzę się tego powiedzieć! Teraz możecie mnie zlinczować. Tylko proszę, bez użycia łopat.




