Barbie Life In A Dream House Po Polsku

Przyznaję się bez bicia: Barbie Life in the Dreamhouse po Polsku...no, mam z tym problem. I wiem, wiem! Pewnie zaraz posypią się gromy. "Jak to? Przecież to takie urocze!" Urocze? Może. Ale czy tylko ja czuję lekki przesyt tym cukierkowym światem?
Różowy zawrót głowy?
Serio, ile można patrzeć na ten wszechobecny róż? Rozumiem, Barbie i róż to jak Polska i pierogi, ale czasami mam wrażenie, że wszystko tam jest z lukru. A ja wolę coś bardziej... stonowanego. Może beżowy Dom Marzeń? Albo, nie wiem, Dom Marzeń w odcieniach szarości? Okej, trochę przesadzam. Ale serio, potrzebuję przerwy od tego różowego tsunami.
I ten perfekcjonizm! Wszyscy są zawsze tacy idealni. Zero pryszczy, idealne włosy (nawet po spaniu!), a problemy? Zazwyczaj sprowadzają się do tego, który strój wybrać. No ludzie, trochę realizmu! Gdzie jest Barbie, która ma zły dzień i pije prosto z butelki wino oglądając Netflixa?
Ken – wieczny optymista?
A Ken? No dobra, kocham tego chłopaka. Ale czy on kiedykolwiek ma jakieś zmartwienia? Zawsze uśmiechnięty, zawsze gotowy na przygodę. Czy on w ogóle kiedyś ma kaca po imprezie? Albo chociaż narzeka, że mu skarpetki nie pasują do butów? Czasami wydaje mi się, że Ken to robot zaprogramowany do bycia idealnym chłopakiem.
Nie zrozumcie mnie źle, rozumiem, że to bajka dla dzieci. Ma być kolorowo i zabawnie. Ale czy nie dałoby się przemycić tam odrobiny... rzeczywistości? Trochę błota na butach, splątanych włosów po burzy, problemów z internetem (bo to akurat dotyka każdego!).
Dubbing – świętość czy wyzwanie?
I jeszcze ten dubbing! Niektóre głosy są super, to prawda. Ale czasami mam wrażenie, że ton głosu jest trochę...przesadzony? Wszystko takie entuzjastyczne, wszystko takie ekscytujące. Czy naprawdę potrzebujemy, żeby każda kwestia była wykrzykiwana z radością godną wygranej w lotto?
Może to ja się starzeję? Może po prostu nie rozumiem uroku Barbie Life in the Dreamhouse po Polsku? Może powinnam iść na terapię i przepracować swoje problemy z perfekcjonizmem?
Ale poważnie, czy tylko ja mam wrażenie, że Barbie mogłaby od czasu do czasu zjeść hamburgera z frytkami, zamiast tylko sałatki z awokado? Albo po prostu, zamiast ciągle ratować świat, usiąść na kanapie i pograć w gry wideo? (Oczywiście w różowym stroju, ale jednak!).
Może to moja "unpopular opinion". Ale co tam! Kto ze mną? Kto też potrzebuje przerwy od tego lukrowanego świata?
Pewnie nikt. Ale przynajmniej się wygadałam! A teraz wracam do oglądania... no dobra, pewnie i tak włączę Barbie Life in the Dreamhouse po Polsku. Dla zabawy, oczywiście.







