Avatar Legenda Aanga Księga 3 Odc 3

Okej, przyznaję się bez bicia. Mam pewną... słabość. A może to gorzej? Może to unpopular opinion na temat Avatar: Legenda Aanga? Chodzi o Księgę 3, Odcinek 3. Tak, ten z "Malowanymi Damami".
Czy to ja jedna tak mam?
Wiem, wiem, zaraz mnie zlinczujecie. To klasyk! Odcinek, który wprowadza wątek tożsamości i anonimowości. Odcinek, w którym Katara… robi coś dla innych! Serio, ludzie zachwycają się altruizmem Katary w tym odcinku. I spoko, rozumiem to. Ale czy tylko ja uważam, że coś tu nie gra?
Problemy w raju?
Słuchajcie, nie chodzi mi o to, że Katara chce pomóc wiosce. Super! Świetnie! Ale czy naprawdę musiała od razu zakładać maskę i udawać bóstwo? Czy nie mogła po prostu… po prostu pomóc? Wiecie, tak po ludzku? Bez całego tego teatralnego przedstawienia z Malowaną Damą?
I ten Aang! Rozumiem, że jest pacyfistą i w ogóle. Ale oglądając jak próbuje powstrzymać Katarę, zamiast po prostu wesprzeć ją w pomocy ludziom (nawet jeśli w jego ocenie robi to w niezbyt ortodoksyjny sposób), to mam ochotę rzucić poduszką w telewizor. Działa mi na nerwy! Przepraszam, musiałam to z siebie wyrzucić.
Z resztą, cała ta wioska… No dobrze, przechodzili ciężkie chwile. Ale czy naprawdę nikt nie potrafił ogarnąć sytuacji? Serio, Katara musiała się przebierać za ducha rzeki, żeby ktoś w końcu wziął się do roboty? No nie wiem, jakoś to do mnie nie przemawia.
Co mi się w nim podoba? (Tak, coś mi się podoba!)
Okej, żeby nie było, że jestem jakimś potworem. Sokka w tym odcinku jest genialny. Jego teksty, jego zaskoczenie, jego próby bycia poważnym (które oczywiście się nie udają) – to wszystko złoto! On ratuje ten odcinek. Dosłownie, jego obecność sprawia, że ten epizod da się obejrzeć bez zgrzytania zębami.
Poza tym, wizualnie jest ładnie. Sceneria, kostiumy, efekty specjalne – tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń. Ale to trochę za mało, żeby odcinek trafił do moich ulubionych.
No i morał odcinka. Dobrze, przesłanie jest jasne: trzeba pomagać innym. Ale dla mnie ta lekcja jest przekazana w zbyt… pretensjonalny sposób. Brakuje mi tutaj naturalności i autentyczności.
Czy naprawdę trzeba udawać kogoś innego, żeby zrobić coś dobrego?
Moim zdaniem, nie. Katara mogła być po prostu sobą i pomóc tej wiosce. Bez maski, bez teatru, bez udawania duchowej istoty.
Podsumowując…
Wiem, że pewnie wiele osób się ze mną nie zgodzi. I spoko! Każdy ma prawo do własnej opinii. Ale dla mnie "Malowane Damy" to jeden z tych odcinków, które oglądam z lekkim przymusem. Niby ważny, niby coś tam wnosi do fabuły, ale… no nie mogę się do niego przekonać w pełni. A wy, co myślicie? Przyznajcie się, czy też macie jakieś unpopular opinions na temat Legendy Aanga?




/r.dcs.redcdn.pl/http/o2/n/edytorEPG/mycanal/10870000/A_10879974.jpg)

_655c8ceb4f1a3.png)
