Sprawdzian Tajemniczy Ogród Klasa 5

Pamiętacie, jak w piątej klasie baliśmy się sprawdzianów? No i był taki jeden, który spędzał sen z powiek niemal wszystkim: Sprawdzian Tajemniczy Ogród. Nie dlatego, że książka była nudna! O nie, Frances Hodgson Burnett stworzyła coś magicznego. Raczej dlatego, że nauczyciele mieli tendencję do zadawania pytań... cóż, czasem absurdalnych.
Koszmarny sen piątoklasisty
Wyobraźcie sobie: budzicie się zlani potem, bo śniło wam się, że musicie narysować mapę Tajemniczego Ogrodu z dokładnym zaznaczeniem rozmieszczenia wszystkich krokusów. A może opisać, co jadła Mary Lennox na obiad każdego dnia przez pierwszy tydzień pobytu w Misselthwaite Manor? Brrr! Te sprawdziany miały w sobie coś z horroru, szczególnie dla tych, którzy bardziej skupiali się na wyobrażaniu sobie, jak to jest szukać klucza i furtki, niż na zapamiętywaniu szczegółowych opisów.
Najlepsze (i najgorsze) pytania
Pamiętam pytanie, które absolutnie mnie załamało: "Jaki kolor miała wstążka we włosach Susan Sowerby, kiedy po raz pierwszy spotkała Dicka?". Serio? Kto to pamiętał? Przecież najważniejsze było, że Dick potrafił rozmawiać ze zwierzętami! A wstążka... no cóż, była pewnie jakoś tam obecna.
Z drugiej strony, były pytania, które dawały pole do popisu dla kreatywności. "Wyobraź sobie, że jesteś Colinem Cravenem. Napisz list do swojego kuzyna, w którym opowiadasz mu o swoim nowym, wspaniałym życiu." Tu można było naprawdę zaszaleć! Opisywać, jak biega się po ogrodzie, jak czuje się wiatr na twarzy, jak smakują świeże warzywa. To był moment, kiedy sprawdzian przestawał być torturą, a stawał się… trochę zabawą.
„Jeżeli się rozejrzysz, zobaczysz, że świat jest pełen magii.” – Frances Hodgson Burnett
A wiecie, co było najlepsze w Sprawdzianie Tajemniczy Ogród? To, że tak naprawdę sprawdzał nie tylko to, ile zapamiętaliśmy z książki. Sprawdzał, czy zrozumieliśmy, o co w niej chodzi. Czy pojęliśmy, że nawet w najbardziej zgorzkniałym sercu może zakwitnąć radość. Czy uwierzyliśmy w siłę przyjaźni i uzdrawiającą moc natury. Bo Tajemniczy Ogród to nie tylko historia o ukrytym ogrodzie. To historia o odkrywaniu samego siebie.
I wiecie co? Myślę, że nawet jeśli zapomniałem koloru wstążki Susan Sowerby (przepraszam, Susan!), to lekcja o tym, że w każdym z nas tkwi potencjał do zmiany i że warto szukać magii w codzienności, została ze mną na zawsze. A to chyba najważniejsze, co można wynieść z piątej klasy, prawda?
Tak więc, jeśli kiedykolwiek jeszcze usłyszycie o Sprawdzianie Tajemniczy Ogród, nie wpadajcie w panikę. Pomyślcie o pięknie kwitnących róż, o śmiechu dzieci biegających po ogrodzie i o sile, która tkwi w nas wszystkich. I może wtedy okaże się, że ten sprawdzian wcale nie jest taki straszny. A może nawet… przyjemny?







