školka české Budějovice

Okay, posłuchajcie. Mam pewną… powiedzmy… teorię. Dotyczącą przedszkoli. A konkretnie, školka České Budějovice. I wiem, wiem, to może być trochę kontrowersyjne. Ale ktoś musi to powiedzieć.
Wszyscy wokół zachwycają się, jakie to wspaniałe, jak dzieci rozwijają się społecznie, uczą rysować kosmiczne statki (które wyglądają jak ziemniaki, ale ciii…). Ale ja się pytam: czy my naprawdę potrzebujemy przedszkola, żeby nauczyć dziecko jeść klej? Bo, umówmy się, dzieci jedzą klej. Bez względu na to, czy chodzą do przedszkola, czy nie. To jakaś uniwersalna, dziecięca potrzeba.
Moja koleżanka, powiedzmy… Ania, posłała swoją małą Zosię do školky w Budziejowicach. I co? I Zosia wróciła po tygodniu z nowym słownictwem. W tym słowie "brokuł" (które wypowiada z miną, jakby chodziło o truciznę) i… "pyskata Anetka". To ma być ten rozwój społeczny?
Nie zrozumcie mnie źle. Nie twierdzę, że wszystkie przedszkola w České Budějovice to siedliska zła. Ale czy przypadkiem nie przeceniamy ich roli? Czy przypadkiem nie zamieniamy własnego, rodzicielskiego czasu na "chwilę dla siebie", obarczając placówkę, żeby ta naszą pociechę "wychowała"?
Owszem, školka ma swoje plusy. Dziecko uczy się dzielić zabawkami (choć często w praktyce to wygląda tak, że jednemu się wyrywa, a drugi płacze). Uczy się śpiewać piosenki o krasnoludkach (które prawdopodobnie śnią mu się po nocach). I uczy się, że Pani Ula ma zawsze rację (nawet jak nie ma).
Zalety? A może przesada?
Ale czy nie lepiej nauczyć dziecko tego wszystkiego w domu? Czy nie lepiej spędzić z nim ten czas samemu? No dobrze, może nie samemu. Może zaprosić sąsiadkę z dzieckiem, żeby pobrykały razem. Albo dziadków, żeby poczytali bajkę (i przy okazji dali wnukowi cukierek, o którym rodzice nie wiedzą).
To nie jest krytyka!
To nie jest krytyka. To tylko takie… głośne myślenie. Zastanawiam się, czy naprawdę patrzymy na to wszystko z właściwej perspektywy. Czy nie ulegamy presji otoczenia, które twierdzi, że školka to MUST HAVE każdego nowoczesnego dziecka.
Wiem, że dla wielu rodziców to jedyne wyjście. Praca, obowiązki, brak możliwości opieki. Ale jeśli masz wybór… Zastanów się dobrze. Może warto zainwestować w nianię? Może warto poprosić o pomoc rodzinę? A może… po prostu trochę zwolnić i poświęcić więcej czasu swojemu dziecku?
"Przedszkole to nie jest wyrok. Ale też nie jest panaceum na wszystkie bolączki rodzicielstwa" - mówiła kiedyś mądra Pani Zosia, która pracuje w bibliotece w České Budějovice.
No i to by było na tyle. Podzielcie się swoimi przemyśleniami. Jestem ciekawa, czy ktoś się ze mną zgadza. A może jestem jedyną osobą na świecie, która ma takie heretyckie myśli o przedszkolach w České Budějovice? Dajcie znać!
P.S. I proszę, bez hejtu. To tylko moja opinia. I trochę przesady. No i fakt, że nie lubię brokułów.

_2.jpg)



