Restaurace Alchymista

Czy tylko ja mam wrażenie, że pewne miejsca w Krakowie obrosły legendą trochę... za bardzo? Mówię tu o takich lokalach, gdzie słyszę szmery zachwytu, a potem wchodzę i myślę: "No dobra, ładnie, ale czy to naprawdę warte tej całej histerii?"
Alchymista: Prawda czy Mit?
Dziś na tapecie restauracja Alchymista. Piękna nazwa, prawda? Kojarzy się z eliksirami, magią, może jakąś tajemniczą recepturą na wieczną młodość... Albo chociaż na idealną kawę.
No właśnie, kawa. Podobno w Alchymiście serwują kawę, która przenosi do innego wymiaru. Ja się pytam: czy ten wymiar to przypadkiem nie jest inny lokal z podobną kawą, ale bez tego całego zadęcia?
Wystrój: Bajka czy Kicz?
Nie powiem, wystrój mają ciekawy. Stare meble, świeczki, bibeloty. Trochę jak u babci na strychu, która postanowiła otworzyć kawiarnię. Tylko babcia zazwyczaj nie każe sobie za to płacić jak za luksusowy hotel w Szwajcarii. Może jestem dziwny, ale preferuję minimalizm. Wolę skupić się na smaku, a nie na ilości kurzu na antycznych wazonach.
A ogródek? No dobra, ogródek mają ładny. Szczególnie latem. Ale czy naprawdę muszę płacić dodatkowe pięć złotych za możliwość patrzenia na krzaki? W parku obok mam to za darmo. I jeszcze mogę dokarmiać wiewiórki.
"Alchymista to przede wszystkim atmosfera!"- krzyczą fani. No dobrze, rozumiem. Tylko czy ta atmosfera to nie jest czasem po prostu dobrze wypromowany marketing?
Ceny: Dla Alchemików czy Śmiertelników?
Przejdźmy do sedna, czyli do cen. No właśnie. Alchemia musi kosztować, rozumiem. Ale czy naprawdę muszę sprzedać nerkę, żeby napić się tam kawy i zjeść kawałek ciasta? Mam wrażenie, że ceny są tam dostosowane bardziej do kieszeni alchemików, którzy potrafią zamieniać ołów w złoto, a nie do zwykłych śmiertelników.
Mówię to jako osoba, która lubi sobie czasem zaszaleć i wydać trochę więcej na przyjemności. Ale jest pewna granica. I dla mnie w Alchymiście ta granica została przekroczona już dawno.
Unpopular Opinion?
Może jestem w mniejszości. Może po prostu nie rozumiem tego całego fenomenu. Może powinnam bardziej docenić kunszt baristów i smak tych legendarnych ciast. Ale jakoś nie mogę się przekonać.
Dla mnie Alchymista to trochę taki przereklamowany celebryta. Wszyscy o nim mówią, wszyscy go podziwiają, ale jak się bliżej przyjrzeć, to okazuje się, że to po prostu... no, po prostu nic specjalnego. Sorry, not sorry.
A może po prostu potrzebuję kogoś, kto mi pokaże prawdziwą magię tego miejsca? Kto wie, może kiedyś zmienię zdanie. Ale na razie zostanę przy swojej kawie z automatu i ciastku z pobliskiej cukierni. Przynajmniej będę miał więcej pieniędzy na książki. A to już jest prawdziwa alchemia!




