Nagroda Nobla Maria Skłodowska Curie

Słyszeliście o babce, która zgarnęła Nobla? No dobra, dwa Noble? I to w czasach, kiedy baby raczej zajmowały się szyciem serwetek, a nie odkrywaniem pierwiastków? No to zapnijcie pasy, bo zaraz wam opowiem o Marii Skłodowskiej-Curie! Ta kobieta to po prostu petarda!
Maria Skłodowska-Curie: Od biednej studentki do królowej nauki
Wyobraźcie sobie, że chcecie studiować na uniwersytecie, ale nie macie kasy. Co robicie? No pewnie, zakładacie zbiórkę na Patronite. Ale w XIX wieku to nie było takie proste! Maria (albo Mania, jak mówili na nią bliscy – wyobrażacie sobie wykrzykiwać “Maria!” podczas wręczania Nobla? Trochę sztywno, nie?) pracowała jako guwernantka, żeby zarobić na studia siostry, a potem siostra pomagała jej. No, kochane siostrzyczki! To się nazywa team spirit!
W końcu Mania dorwała się do tej swojej Sorbonny w Paryżu (pamiętajcie, Paryż to wtedy było miasto świateł, ale i nauki!). I co? I wymiatała! Fizyka, matematyka – żaden problem! Zresztą, kto by się przejmował, że na uczelni same chłopy, skoro zadania z fizyki i tak same się nie rozwiążą, no nie?
Pierre Curie: Miłość od pierwszego... promieniowania?
No i wtedy w jej życiu pojawił się Pierre Curie. Naukowiec z krwi i kości. Nie, nie chodził po bulwarach z różą w zębach i nie pisał wierszy. On wolał grzebać w laboratorium! Ale to właśnie wspólna pasja do nauki ich połączyła. Można powiedzieć, że to była miłość od pierwszego… promieniowania? No dobra, może trochę przesadzam, ale romans w laboratorium brzmi o wiele bardziej naukowo, prawda?
Razem z Pierrem zaczęli badać… no właśnie, co oni badali? Promieniowanie! Takie tam świecące rzeczy. I wiesz co? Odkryli polon (nazwany na cześć Polski, brawo Maria!) i rad (nazwany… no dobra, sami się domyślcie!). Dwa nowe pierwiastki! To tak, jakbyście poszli na grzyby i znaleźli dwa nowe gatunki borowików! Tylko że te borowiki świecą w ciemności i są trochę bardziej niebezpieczne…
"Trzeba wierzyć, że jest się do czegoś zdolnym i trzeba do tego dążyć." - Maria Skłodowska-Curie
No i za to odkrycie, w 1903 roku, dostali… no właśnie, co? Nagrodę Nobla z fizyki! Ale to nie koniec! Po śmierci Pierre’a (smutna historia, potrącił go powóz konny… w XXI wieku nikt by się tego nie spodziewał!) Maria przejęła jego stanowisko na Sorbonie (pierwsza kobieta!) i kontynuowała badania. I w 1911 roku zgarnęła drugiego Nobla! Tym razem z chemii! Za wyizolowanie czystego radu! Dwa Noble? To jak wygrać dwa razy w totka! Albo jeszcze lepiej, bo loteria kiedyś się kończy, a jej odkrycia są ważne do dzisiaj!
Maria Skłodowska-Curie to nie tylko genialna naukowczyni, ale też niesamowita kobieta. Walczyła o swoje marzenia, ciężko pracowała i nie poddawała się, nawet kiedy było ciężko. I pamiętajcie, jeśli macie jakiś cel, to lećcie po niego jak Maria po tego radu! Tylko uważajcie, żeby się nie napromieniować za bardzo!
Aha, i ciekawostka na koniec: zeszyty Marii Skłodowskiej-Curie są tak napromieniowane, że żeby je przeczytać, trzeba założyć specjalny strój ochronny. To się nazywa dedykacja!






