Mcdonalds Strakonicka

Przyznajcie się, kto nigdy nie wylądował w McDonald's Strakonicka o 3 nad ranem po epickiej imprezie? Albo kto nigdy nie zawitał tam z dziećmi, obiecując, że "to ostatni raz w tym miesiącu"? No właśnie. Mówimy o miejscu, które chyba każdy mieszkaniec Pragi, a na pewno Pragi 5, ma w jakiś sposób zakodowane w swoim DNA.
Strakonicka: Więcej niż tylko Big Mac
Jasne, jest Big Mac, są frytki, jest Shake. Ale umówmy się, to tylko pretekst. McDonald's Strakonicka to mikrokosmos! To obserwatorium ludzkich zachowań. Można tu zobaczyć absolutnie wszystko: pierwsze randki (czasem trochę nieudolne), studentów zarywających nocki (często na poprawki!), rodziny po weekendowych zakupach, a nawet turystów zgubionych w miejskiej dżungli.
Anegdoty z życia wzięte
Krążą legendy o kierowcach taksówek, którzy traktują ten McDonald's jak swój drugi dom. Podobno niektórzy mają tam swoje ulubione stoliki, rezerwowane… mentalnie. Usłyszałem też kiedyś historię o parze, która poznała się, walcząc o ostatni stolik przy oknie. Dziś są małżeństwem. I co, powiecie, że to tylko fast food?
Kiedyś sam byłem świadkiem, jak pewien elegancki pan w garniturze, wyraźnie spóźniony na ważne spotkanie, wbiegł do środka, krzycząc: "Przepraszam, przepraszam, tylko kawa na wynos!". Wyglądał jak bohater filmu akcji, tylko z McFlurry w roli głównej. Albo ta babcia, która regularnie zamawiała hot dogi dla swoich ukochanych gołębi… Sceny jak z komedii!
Fenomen Strakonicka: Co tak naprawdę nas tam ciągnie?
To chyba ta dostępność. Otwarta prawie całą dobę, zawsze gotowa na przyjęcie strudzonych wędrowców. To też brak presji. Możesz siedzieć w dresie, z potarganymi włosami i nikt nie będzie cię oceniał. To azyl dla tych, którzy potrzebują szybkiego posiłku, chwili wytchnienia, albo po prostu… spojrzenia na ludzi.
Może to też nostalgia? Dla wielu z nas McDonald's Strakonicka to kawałek wspomnień z młodości. Pierwsze samodzielne wyjście "na miasto", pierwsze randki, pierwsze kłótnie z rodzicami… Wszystko gdzieś tam, w smaku frytek i zapachu kawy, się miesza.
"McDonald's to nie miejsce, to stan umysłu." - powiedział kiedyś anonimowy klient, czekając na swojego Big Maca o 4 nad ranem.
I chyba coś w tym jest. Bo choć na świecie jest mnóstwo restauracji, McDonald's Strakonicka ma w sobie coś wyjątkowego. Coś, co sprawia, że wracamy tam, nawet jeśli obiecujemy sobie, że "już nigdy więcej". Po prostu. To nasz mały, praski fast foodowy teatr życia.
Następnym razem, gdy tam wpadniecie, rozejrzyjcie się. Zobaczcie ludzi. Posłuchajcie rozmów. Może usłyszycie kolejną legendę, albo będziecie świadkami kolejnej anegdoty. Bo McDonald's Strakonicka to miejsce, gdzie historia pisze się sama, a w tle zawsze gra… dzwonek frytownicy.





