Kebab české Budějovice
Dobra, słuchajcie. Muszę to z siebie wyrzucić. Bo inaczej eksploduję jak źle zwinięty kebab. Mówię o kebabie z Czeskich Budziejowic. Tak, tego miasta, gdzie warzą Budweisera. I mam na ten temat... delikatnie mówiąc, specyficzne zdanie.
Kebab w Budziejowicach: Miłość czy rozczarowanie?
Nie zrozumcie mnie źle. Kocham Czechy. Kocham piwo. Kocham knedliki. Ale kebab w Czeskich Budziejowicach? No, powiedzmy, że nie jest to miłość od pierwszego wejrzenia. A nawet od drugiego.
Wiem, wiem, zaraz ktoś powie: "Jak możesz! To klasyk!". Może i klasyk. Ale taki, jak ten wujek na weselu, który po trzech głębszych zaczyna opowiadać te same żarty. Niby wiesz, czego się spodziewać, ale i tak jest trochę... niezręcznie.
Co jest nie tak z tym kebabem?
No właśnie! Co? Dla mnie problem tkwi w kilku kwestiach. Po pierwsze: sos. Gdzie ten czosnkowy kop? Gdzie ten ostry pazur? Często jest tak... delikatny. Jakby bali się kogoś urazić. Przepraszam, ale chcę poczuć, że jem kebab, a nie jogurt naturalny z przyprawami!
Po drugie: mięso. Czasem jest w porządku. Czasem... no cóż, bywa różne. Czasem mam wrażenie, że ten biedny kurczak (lub co to tam jest) widział lepsze dni. I zdecydowanie potrzebuje więcej przypraw!
Po trzecie: bułka. Okej, bułka to bułka. Ale czasem jest taka... gumowa. Jakby leżała na słońcu zbyt długo. Albo była z poprzedniego dnia. Nie wiem, może to tylko moje pechowe doświadczenia.
Ale... może to ja się mylę?
No dobra, żeby nie było, że tylko narzekam. Może to ja mam jakieś wygórowane oczekiwania? Może przyzwyczaiłem się do kebabów z innych miast? A może po prostu trafiłem na złe dni? Bo przecież każdy ma prawo do gorszego dnia, prawda? Nawet kebab.
Może to właśnie ten "czeski" sposób przyrządzania kebaba sprawia, że jest on... no właśnie, jaki? Unikalny? Specyficzny? Na pewno inny. I może komuś to się podoba. Ja po prostu wolę mocniejsze doznania. Mocniejszy sos. Mocniejsze mięso. Mocniejszą bułkę. Ogólnie... mocniej!
Więc jeśli kochasz kebab z Czeskich Budziejowic, to super! Nie chcę nikomu psuć smaku. Ja po prostu... no cóż, zostanę chyba przy knedlikach. Albo spróbuję znaleźć tam jakąś dobrą pizzę. Albo po prostu, wypiję kolejne piwo i zapomnę o sprawie. Bo co innego mi pozostaje?
I żeby była jasność: to tylko moja opinia. A jak wiadomo, o gustach się nie dyskutuje. Szczególnie po kilku piwach. Więc na zdrowie! I smacznego kebaba, jeśli akurat macie ochotę!
Może kiedyś jeszcze dam mu szansę. Ale na razie... kebab z Czeskich Budziejowic i ja, to dwie różne bajki.

_2.jpg)

