Tak jak ustaliliśmy na zajęciach, o studenci, oto nasze publiczne wyzwanie. Nasz Program Apollo. Do końca semestru letniego 2013 wy macie dostać piątkę z egzaminu C1, a ja mam dostać piątkę z egzaminu Goethe-Zertifikat B2, czyli niemieckiego First Certificate.
(Nawias wyjaśniający dla czytelników bloga. Moi fantastyczni studenci za pewien czas staną do egzaminu końcowego z języka angielskiego na poziomie C1. Egzamin otacza atmosfera grozy i nabożnej czci, co dla mnie jest zagadką nie mniejszą niż dlaczego ludzie nie używają makr w Wordzie.
Nie chcę, żeby moi studenci się bez sensu stresowali, zamiast tworzyć następnego fejsbuka albo gugla, nagrywać piosenkę do najnowszego Bonda, słowem – robić to wszystko, czym się zajmują współcześni studenci – stąd niniejsza propozycja szlachetnej rywalizacji.)
Studenci – okej, macie zaległości, itede itepe – ALE MACIE JE DZISIAJ. A EGZAMIN JEST ZA PARĘ MIESIĘCY. Więc zamiast się przejmować, ułóż sobie plan nauki i go spokojnie realizuj. Nauka języka jest jak hodowla patyczaków. Nikt ci nie przyczepia do tyłka rakiety Saturn V – potrzeba tylko czasu, systematyczności i liści sałaty.*
Jednak kiedy powiedziałem wam to na zajęciach, robiliście sceptyczne miny, jakby mówiąc: “No tak, panu łatwo to powiedzieć”. Na co niniejszym odpowiadam: Ludzie. Ludzie. Luuuuudzie. Przecież angielski nie zassał mi się przypadkowo do mózgu, kiedy szedłem do kasy przez dział językowy w Empiku!
Ale okej – dla was wszystko. Oto wsiadam na ten sam wózek, co wy. Jeśli mi się uda w dwa miesiące osiągnąć poziom First Certificate z niemieckiego, zaczynając od smętnej bryndzy, nie mówcie mi, o studenci, że wy nie możecie wymieść na swoim egzaminie. Nie mów mi, o początkujący tłumaczu czytający tego bloga, że nie możesz uzyskać czarnego pasa z tłumaczenia. Nie mów mi, o przypadkowy czytelniku, który trafił tu tylko dlatego, że wpisał do gugla “Czy nauczyciele mówią WTF”,** że nie możesz sobie na odchodnym wyznaczyć konkretnego, ambitnego celu i w duchu dołączyć do naszego Programu Apollo. Jak powiedział Kennedy, “Nie dlatego postanowiliśmy wylądować na księżycu, że to jest łatwe, ale właśnie dlatego, że to trudne”.
Wybrałem dla siebie egzamin B2, czyli o poziom łatwiejszy od waszego, ale będący dzisiaj poza moim zasięgiem i odbywający się wcześniej niż wasz. Żebyście nie myśleli, że prowadzę podwójne życie jako zakamuflowana opcja niemiecka, oto mój punkt wyjścia:
-
Gramatyka: niemieckiego uczyłem się dwadzieścia lat temu w liceum. Potem w rok zrujnowałem wszystko, ucząc się jidysz, który jest na tyle podobny do niemieckiego, że kompletnie pomieszał mi w głowie resztki zapamiętanej gramatyki.
-
Rozmowa: po niemiecku odbyłem w życiu trzy rozmowy – jedną na ustnej maturze, drugą, kiedy musiałem coś wydukać o mojej pracy doktorskiej przed jej obroną oraz trzecią, dość surrealistyczną, z pracownikiem stacji benzynowej, kiedy na niemieckiej autostradzie zapaliła mi się w samochodzie kontrolka “Brak płynu chłodniczego”, a nie znałem słów zapalić się, kontrolka, brak, płyn oraz chłodniczy.
-
Część pisemna: moja dotychczasowa produkcja pisemna po niemiecku to jeden wpis na fejsbuku u koleżanki Szwajcarki, pod którym wpisała serię emotikonek i komentarz, że mój niemiecki jest “bardzo uroczy”.
-
Rozumienie ze słuchu: o dziwo, tu jest dobrze. Od dwóch lat w miarę regularnie słucham niemieckich podcastów i od poziomu “Nie wiem, o czym oni mówią, ale to na 90% niemiecki” doszedłem drogą osmozy do poziomu, w którym rozumiem całkiem sporo.
-
Rozumienie tekstu pisanego: niech wystarczy informacja, że czytając po niemiecku, poruszam ustami.
A zatem, o studenci, zaczynamy wyścig. Nawet jeśli sromotnie polegnę, nie zamierzam się poddawać bez walki. Po egzaminie, który odbędzie się w lutym 2013 r., ogłoszę tutaj mój wynik. Do tego czasu będę się na blogu dzielił raportami z postępów i wskazówkami na temat efektywnej nauki języka.
A zatem: zaczynamy! To infinity… and beyond!
[Dopisek 1 marca 2013: Jak to się wszystko skończyło]
* Sałata jest opcjonalna. Nie dla patyczaków, w nauce języka! Odłóż im sałatę z powrotem do akwarium!
** Używają.
(c) Piotr Szymczak 2012; autor filmu: NASA.
[…] nie pisałem, co tam słychać w Programie Apollo, a tymczasem minął termin egzaminu w Warszawie. Niestety, pechowo nałożył mi się na ten sam […]
[…] się na blogu, będę na miękkich nogach wchodził do budynku Goethe-Institut w Krakowie (bowiem). Tymczasem zamieszczam gościnny wpis Mateusza Majewskiego, studenta, którego miałem […]
[…] do czasu, aż się dosiądziesz do stałego łącza. Dostałem wyniki mojego egzaminu! (tutaj wyjaśnienie, o co w ogóle chodzi, sugerowany podkład muzyczny […]
Komentarz niekoniecznie na temat: sałata może patyczakom bardzo zaszkodzić! (z powodu chemicznych oprysków itd.) A swoja droga gratuluję i pomysłu, i sukcesu 🙂
Dzięki, Krysiu – zamiast się brać za patyczaki, chyba powinienem zostać przy nauce języków 🙂
[…] Niemieckiego nauczyłem się już przyzwoicie (jeśli ktoś nie zna tej opowieści, tu jest cała historia – cios – za – ciosem) i regularnie słucham sobie podcastów po niemiecku, więc […]