Od początku roku minął równo tydzień i 90% osób zapomniało o większości noworocznych postanowień. Dlatego wracamy do tematu, o którym pisałem krótko tydzień temu, czyli wyznaczania sobie celów, ale teraz zrobimy to w wersji Pro. Gdyby ten wpis był smerfem, nazywałby się Smerf Rozpierducha i mieszkał w domku z muchomora sromotnikowego. Weź kartkę i przygotuj się na solidną kanonadę życiowej mądrości, bo dzisiaj ruszamy do boju ze wsparciem ogniowym psychologii i zerową tolerancją dla najczęściej popełnianych błędów.
A. Na samą myśl robi mi się słabo, błagam, zabierz mnie stąd.
B. Czytam dalej. A nie, chwila, jeszcze kartka… Okej, już możemy.
Z jednej strony bez stawiania sobie celów nie ma mowy o rozwoju – życie niesie cię po prostu w chaotyczny sposób. To tak, jakbyś wsiadał do pierwszego z brzegu pociągu, który przyjedzie na stację. W ten sposób można osiągnąć najwyżej coś, co się akurat nadarzyło, zamiast tego, czego pragniesz i potrzebujesz. Ale skoro cele są w tak oczywisty sposób sensowne, dlaczego nie umiesz grać na ukulele ani nie mówisz płynnie po chorwacku, chociaż wszystko to sobie solennie obiecałeś rok remu? Z kilku powodów. Decydujący wpływ mają zwłaszcza dwa:
-
Siła przyzwyczajenia. W twoim życiu rządzą nieświadome nawyki. Może cię to zasmuci, ale rzeczy, które robisz w ciągu tygodnia, są bardzo powtarzalne, a przez to prawie nie podlegają świadomej kontroli. Nawyki prowadzą cię od zadania do zadania, bo wszystko już robiłaś w życiu tysiące razy. Daje to ogromną siłę bezwładu, która sprawia, że życie nie daje się łatwo zmieniać. Tak jak tankowiec potrzebuje około godziny, żeby dokonać zwrotu o 180 stopni, tak i twoje zmiany życiowe muszą przełamać bezwład wypracowanych latami nawyków. Budzik – prysznic – zęby – ubranie – śniadanie – zęby. Schody – szatnia – sala – barek – sala – szatnia – schody. Komputer – FailBlog – poczucie winy. I tak dalej.
-
Błąd planowania (planning fallacy). Planując większe zamierzenia, na ogół niedoszacowujemy, ile pochłoną czasu i pieniędzy. Przykłady widzimy w prasie praktycznie codziennie – na dzisiaj np. tu albo tu, albo tu, albo tu. W bliskiej mi Wielkiej Brytanii legendarny jest przykład budynku szkockiego parlamentu, który miał być ukończony w dwa lata i kosztować 10-40 mln funtów (budowa trwała pięć lat i kosztowała 413 mln funtów). Kiedy zapowiedziano nowy stadion na Wembley, wszyscy dostali waporów na wieść, że będzie kosztował 750 mln funtów. Stadion oddano do użytku z ponad rocznym opóźnieniem i kosztował ok. 1 mld funtów. Przykłady można mnożyć: np. zakładasz, że w dziesięć tygodni wyuczysz się do Goethe-Zertifikat B2 na piątkę… A nie, tu jeszcze walka trwa. It’s not over till it’s over!
Żeby więc pokonać opór nawyków oraz złudzenie, że wszystko pójdzie gładko i bez komplikacji, stawiane sobie cele muszą uwzględniać kilka prawd psychologicznych:
1. Świadome postanowienia nie mają wpływu na nawyki.
Cokolwiek postanowisz, zapomnisz. Myśl “W tym roku zrobię X” jest jak lekkie skręcenie na chwilę koła sterowego – twój tankowiec nawet na nią nie zareaguje. W pamięć zapadają tylko te rzeczy, o których myślisz stale. Dlatego cele muszą być spisane i umieszczone w widocznym miejscu. Najlepiej wydrukuj sobie listę w kilku egzemplarzach – jeden koło biurka, drugi koło łóżka, kilka jako zakładki do książek. Musisz mieć szansę regularnie czytać swoje cele i uwzględniać je w codziennych planach – zacznij od nich dzień, przejrzyj je przed snem, inaczej możesz o nich od razu zapomnieć (jeśli jeszcze nie zapomniałaś).
2. Podziel wszystko przez trzy i daj sobie margines błędu.
Pisałem, że cele muszą być SMART, m.in. konkretne, wymierne i osadzone w czasie (czyli zamiast “Będę dbać o zdrowie” lepiej powiedzieć sobie: “Będę tyle i tyle razy w tygodniu chodzić na siłownię”. Jednak złudzenie planowania sprawia, że największy kłopot jest z literą R – realistyczne. Zwykle zakładamy sobie cel, który wydaje się ambitny, ale do zrobienia. Fitness trzy razy w tygodniu. Przeczytam 36 książek. Zaliczę wszystkie egzaminy w pierwszym terminie. Jednak o ile każdy z tych celów jest ambitny, lecz realistyczny, to już kilka ambitnych i realistycznych celów w sumie staje się Mission Impossible. Dlatego podziel wszystko przez trzy i daj sobie margines błędu. Chcesz chodzić 3 razy w tygodniu na fitness? Tydzień ma 52 tygodnie, więc załóż sobie, że pójdziesz na fitness 50 razy w roku, i za każdym razem po biegu albo wizycie na siłowni stawiaj kreski na spisie celów wiszącym przy biurku. Chcesz przeczytać 36 książek? Załóż, że przeczytasz dziesięć.
3. Powiedz komuś.
W styczniu 2012 pomyślałem sobie leniwie, że spróbuję zdać jakiś egzamin z niemieckiego. Spojrzałem na pytania z Goethe-Zertifikat B2, oblałem się zimnym potem i pomyślałem, że A2 będzie zupełnie wystarczający. Potem jakoś to się wszystko rozmyło, aż do momentu, kiedy na zajęciach ze studentami przyszła mi do głowy moja samobójcza misja motywacyjna. Od tamtej pory przez ostatnie tygodnie nie poznaję siebie: codziennie powtarzam sobie niemieckie przyimki, nowe zwroty, słownictwo, gramatykę, słucham niemieckich podcastów – może nie uda mi się wykręcić piątki, ale już teraz widzę, że B2 znalazł się spokojnie w moim zasięgu (w tej chwili silna trójka/słaba czwórka).
4. Nie daj się złapać w pułapkę mentalnych rachunków.
Twój problem z postanowienieami wiąże się z jeszcze innym zjawiskiem psychologicznym, o którym pisze Kahneman w Pułapkach rozumu – mamy skłonność do myślenia w kategoriach mentalnych rachunków:
“Ludzie często zakładają sobie krótkoterminowe cele i próbują je osiągnąć, ale już niekoniecznie przekroczyć. Z chwilą osiągnięcia bezpośredniego celu często ograniczają swoje wysiłki, co czasami przynosi skutki sprzeczne z ekonomiczną logiką. Na przykład nowojorscy taksówkarze mogą sobie założyć jakiś określony zarobek miesięczny, jednak na co dzień intensywność ich pracy zależy od założonego utargu dziennego. Oczywiście bywają dni, kiedy taki cel jest łatwiej zrealizować (i przekroczyć) niż w inne. Kiedy pada deszcz, nowojorska taksówka rzadko bywa wolna, a taksówkarz szybko osiąga założony utarg; kiedy pogoda jest ładna, robi się trudniej i taksówki często tracą czas, krążąc po mieście w poszukiwaniu klienta. Logika ekonomiczna dyktuje, że w dni deszczowe taksówkarze powinni pracować w nadgodzinach, a w dni ładne, kiedy wolny czas można „nabyć” po niższej cenie, powinni sobie robić wolne. Jednak logika niechęci do ponoszenia straty sugeruje, że będzie na odwrót: kiedy klientów jest mało, kierowca, który nie osiągnął sztywnej kwoty dziennego utargu, będzie pracował po godzinach, za to w dniu, w którym przemoczeni klienci błagają o podwiezienie, taksówkarz pojedzie sobie wcześniej do domu”. (Kahneman, Pułapki myślenia, strony 401-2)
W pierwszej chwili może się wydawać, że w takim razie trzeba zakładać cele ambitne, bo można spocząć na laurach. Jednak z postanowieniami jest inaczej. Jeśli masz w głowie otwarty rachunek “fitness 52 razy = sukces”, lepiej żyć przez cały rok w poczuciu, że ci idzie nadspodziewanie dobrze (bo czasem udaje się wcisnąć drugi czy trzeci trening w tygodniu), a po jego zrealizowaniu ułożyć nowy plan, niż założyć ambitnie, że “fitness 3 razy w tygodniu = minimum przyzwoitości” i poddać się po trzech tygodniach, bo cały ambitny plan legł w gruzach i teraz nawet już nie ma sensu zaczynać (jeśli w ogóle o tym jeszcze pamiętasz).
5. Wykorzystaj siłę nawyków.
Jak pisałem, nawyki mają potężną siłę bezwładu, ale jak wie każdy judoka, siłę bezwładu można wykorzystać do własnych celów. Jak pisze Charles Duhigg w książce The Power of Habit: Why We Do What We Do in Life and Business, nawyk składa się z trzech elementów: bodźca, który uruchamia pewne rutynowe zachowanie, które z kolei przynosi emocjonalną nagrodę.
To daje ci pewne możliwości manewru: przeanalizuj złe nawyki. Kiedy do nich dochodzi – w określonych miejscach? O określonych porach? W określonym towarzystwie? Kiedy już wiesz, jaki nawyk i kiedy spycha cię na boczny tor, możesz się zastanowić, jak go zmienić. Zasadniczo masz dwie możliwości:
a) Wyeliminuj bodziec z otoczenia. Możesz uniknąć nawyku, eliminując bodziec z otoczenia: nie trzymaj słodyczy w domu, na czas pracy schowaj tablet wysoko na półkę, nie kupuj papierosów, umawiaj się na spotkanie ze znajomymi tylko w określone dni, itd.
b) Wykorzystaj siłę nawyku, podmieniając rutynowe zachowanie. Skoro nawyk ma tak potężną siłę, możesz dla tego samego (niepożądanego) bodźca znaleźć inne rutynowe zachowanie, które zapewni podobną (albo inną, ale też wartościową) nagrodę, na której ci zależy.
Na przykład: chcesz chodzić na fitness (dobry nawyk) i tracisz rano czas w Internecie (zły nawyk). Na poranny bodziec (jestem ubrana i zjadłam śniadanie – no to teraz kawa i komputer) podstawiasz nową, dobrą rutynę (jestem ubrana i zjadłam śniadanie – no to teraz idę na fitness), za co spotyka cię emocjonalna nagroda. Zły nawyk został zhakowany na dobry, a ty wkrótce odwiedzasz siłownię z regularnością bywalca Failbloga!
7. No i na koniec sekretny składnik
Bo żadne zamierzenie nie może się udać bez ZAWZIĘTOŚCI.
Do boju!
(c) Piotr Szymczak 2013; źródło obrazka: stevanovicigor / 123rf.com. Tak, wiem, że raz piszę do czytelników w formie żeńskiej, raz męskiej – tak ma być. Formę żeńską stosuję dwa razy częściej, bo tłumaczek jest ok. dwa razy tyle, co tłumaczy. W tym celu za każdym razem rzucam kostką, albo używam tego generatora liczb losowych.
[…] Poniżej przygotowałem checklistę, która pomoże ci się zastanowić nad różnymi obszarami twojego życia jako tłumacza. Nie chodzi absolutnie o to, że trzeba wykonać i odhaczyć każdą jedną rzecz, albo załamać się, że się którejś z nich nie robi. Potraktuj te pytania jako zbiór luźnych sugestii, pomysłów i inspiracji, nad którymi warto się co pewien czas zastanowić. Ustaw sobie w kalendarzu cykliczne przypomnienie, żeby zrobić mind sweep – i nie zgub notatek, bo jak pisałem, coś, co pomyślisz jeden raz, jeszcze w ogóle nie istnieje. […]
[…] (patrz tutaj), nie mogę uwierzyć, że mi się udało. Uroczyście skreślam pierwszy cel z mojej listy na 2013 rok i zapraszam do lektury wywiadu na temat moich […]
[…] zaczął się drugi kwartał – warto przejrzeć listę celów na ten rok i wprowadzić niezbędne korekty! Kiedy patrzę na własną listę przy biurku, widzę, że […]