Wczoraj zaczął się drugi kwartał – warto przejrzeć listę celów na ten rok i wprowadzić niezbędne korekty! Kiedy patrzę na własną listę przy biurku, widzę, że większość rzeczy idzie zgodnie z planem. Widzę też, jak się przygotować, żeby udało się zrobić to, co zaplanowałem na drugi i trzeci kwartał. W paru rzeczach widzę, że muszę wrócić na dobrą drogę i wziąć się w karby!
Dzisiaj szybkie polecenie, mam nadzieję, że przydatne. Osobom posługującym się językiem angielskim polecam branżowe pismo The ATA Chronicle wydawane przez American Translators Association. Jest dostępne online za darmo w ładnym formacie flipbooka, a jeśli ktoś woli bez udziwnień, można wygenerować pdf.
Na zachętę chcę streścić z najnowszego numeru ciekawy artykuł, którego autorem jest Ewandro Magalhães (no, może nie tyle streścić, co luźno sparafrazować – znacie mnie). Wspominałem, że praca tłumacza nie jest zwykle oceniana na podstawie jest rzeczywistej wartości, tylko ogólnego odbioru usługi. Magalhães pisze z punktu widzenia szefa zespołu tłumaczy konferencyjnych, ale zwraca uwagę na kilka prawd uniwersalnych, które decydują o tym, jak odbierana jest praca tłumacza kabinowego (oraz, mutatis mutandis, każdego pracownika):
Ludzie odbierają jakość całościowo. Nie chodzi tylko o tłumaczenie, ale też strój, sposób bycia, punktualność, umiejętność współpracy – słowem, w pracy dążymy do tego, żeby być profesjonalistką w każdym calu. Zgadzam się z tym całkowicie – miałem wpisy o unikaniu błędów wizerunkowych np. tu i tu.
Ludzie spodziewają się po tobie solidnej roboty, a nie zetknięcia z legendą rocka. Nie próbuj się popisywać, olśniewać – zrób porządnie to, co do ciebie należy. Bądź człowiekiem, któremu wystarczy zlecić i zapomnieć. Twoje historie starego wiarusa nikogo nie interesują.
Nie zasypuj ludzi stosem pytań. Tłumacz konferencyjny pracuje tym lepiej, im więcej wie o zleceniu. Dlatego rutynowo prosimy o materiały informacyjne do zlecenia, w tym teksty wystąpień. Jednak nie należy z tym przeginać: jeśli masz pytania, wyguglaj ile tylko możesz sama, a pytaj o trudno dostępne kwestie terminologiczne, których nie udało ci się znaleźć.
Nie bądź bierny. Tłumaczenia są jak autobusy – czekasz, czekasz i nic, aż tu nagle zajeżdżają cztery na raz (po angielsku często mówi się o naszej sytuacji feast or famine: głód na zmianę z obżarstwem). Jeśli szukasz zleceń, nie siedź z założonymi rękami, tylko pozostawaj w kontakcie z ludźmi, którzy mogą ci ją dać. Nie podlizuj się, nie zawracaj głowy, ale umiej się miło i uprzejmie przypomnieć i powiedzieć, że w razie czego chętnie potłumaczysz (miałem o tym pokrewną notkę).
Nie narzekaj. Wiadomo, że zdarzają się ludzie mówiący szybko, chaotycznie i w dodatku wydają się dyktować książkę telefoniczną. Jest wtedy ciężko i źle, a niebiosa ronią ołowiane łzy nad twoim ciężkim losem. Ale to jeszcze nie znaczy, że możesz truć i smęcić innym tłumaczom czy organizatorom. Trudno, żołnierzu. Było ciężko i tyle, jutro będzie lepiej. Spocznij i odmaszerować do termosa z kawą.
Naucz się dziękować. Dziękuj klientom za zlecenia i polecenia, podziękuj partnerowi w budce, w przerwie podziękuj osobom, które tłumaczyłeś. To naprawdę dobra rada – szczere, solidne podziękowanie poprawia humor nie tylko osobie, której dziękujesz, ale i tobie samemu #takorzeczenauka.
Nie jesteś pępkiem świata. Pisałem o tym już kiedyś: to wspaniała prawda. Kiedy zaczynasz się skupiać na potrzebach innych, a mniej się przejmujesz własnymi, wszystko zaczyna działać jak należy, bo zaczynasz rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi (wskazówka: nie o ciebie).
Cały artykuł w oryginale tutaj na stronach 14-7.
(c) Piotr Szymczak 2013.
Leave a Reply